Pomiędzy kartonami do przeprowadzki, odwiedzinami przyjaciół i użeraniem się z USOS-em piszę dla Was w końcu posta.
Dzisiaj o dość ważnym dla mnie produkcie - suchym szamponie. Posiadaczki włosów szybko przetłuszczających wiedzą jak takie włosy trudne są do utrzymania w czystości. Ja dodatkowo mam wysokie czoło, więc grzywka jest u mnie niezbędnikiem, a taki suchy szampon przydaje się do jej odświeżenia przed wieczornym wyjściem. Poza tym, mam postanowienie mycia włosów co dwa dni, więc ten kosmetyk będzie coraz częściej gościł w mojej łazience.
Postanowiłam więc porównać dwa drogeryjne, łatwo dostępne szampony: Syoss, suchy szampon do włosów szybko przetłuszczających się i Isana, suchy szampon do włosów.
Kilka słów od producenta:
Suchy szampon do szybko przetłuszczających się włosów. Daje 1 dodatkowy dzień świeżości i zapobiega przetłuszczaniu się włosów bez konieczności ich mycia.
Skład:
Cena:
ok. 13 zł/200 ml
Kilka słów od producenta:
Suchy szampon do włosów Isana to idealne rozwiązanie pozwalające na umycie włosów w tzw. międzyczasie bez użycia wody. Włosy zostaną odświeżone w przeciągu kilku sekund i staną się ponownie puszyste. Fryzura nie ulegnie zmianie, a włosy nabiorą zadbanego wyglądu.
Skład:
Butane, Aluminum Starch, Octenylsuccinate, Alcohol denat., Parfum, Hexyl Cinnamal, Aqua, Distearyldimonium Chloride, Isopropyl Alcohol
Cena:
ok. 10 zł/200 ml
Opakowanie
Szampony mają taką samą pojemność, ale punkt za opakowanie przypada zdecydowanie Syossowi - grafika jest minimalistyczna i stylowa, butelka jest wąska, przez co dobrze trzyma się ją w dłoni, korek jest mały i produkt ten otwiera się łatwiej niż Isanę.
Zapach i sposób użycia
Zapachy nie powalają na kolana, ale też mi nie przeszkadzają. Cały dzień utrzymują się jednak na włosach. Niektórzy twierdzą, że zapach Syossa przypomina kostkę do WC (:D). Ja postrzegam go jako intensywnie cytrusowy i nie mam takich skojarzeń. Woni Isany nie potrafię do niczego przyrównać, bo jest charakterystyczny i dość nachalny.
Sposób użycia szamponów jest taki sam - psikamy włosy, masujemy ręcznikiem, wyczesujemy. Różnią się jednak one w sposobie aplikacji, co można zauważyć nawet na powyższym zdjęciu. Strumień Syossa jest bardziej rozproszony, rozpylony, delikatny, bardziej jak lakier, przez co brudzimy siebie i wszystko wkoło. Używałam go przy czarnym biurku i było ono w tragicznym stanie, dopadł nawet mojego laptopa. Koniecznością jest nałożenie ręcznika na ramiona, inaczej będziecie musiały się przebrać. Isana daje natomiast spory strumień i nie brudzi otoczenia. Ideałem byłoby coś pomiędzy jednym a drugim - Syoss za słaby, Isana za mocna.
Działanie
Stopniuję napięcie, dlatego też na koniec zostawiłam najważniejsze, czyli to, jak produkty się sprawują. Zacznę od podobieństw. Oba bielą delikatnie włosy, mnie udaje się to bez problemu wyczesać, ponieważ moje kosmyki mają kolor blond, ewentualnie, jeśli osadza się coś przy odrostach, czeszę, póki nalot nie zniknie. Nie wiem, czy sprawdzą się u brunetek. Żaden z nich nie nadaje włosom objętości - niestety... Ja używam tych kosmetyków na delikatnie przetłuszczone włosy, być może nałożone na tylko oklapnięte, coś zdziałają. U mnie żadnego efektu nie ma. Oba sprawiają, że włosy są matowe, czyli coś typowego dla takich produktów. Nie są one też wydajne i nie nadają się do zbyt częstego stosowania.
Pierwszym moim szamponem była Isana i po pierwszym użyciu byłam zawiedziona - włosy były dość sztywne, było na nich czuć proszek. Zdanie zmieniłam, gdy użyłam Syossa, który okazał się totalną tragedią - być może włosy wyglądały na odświeżone i nie były tak sztywne, ale w dotyku nadal były bardzo tłuste. Szampon nie spowodował zatrzymania wydzielania się łoju. Później kupiłam Isanę po raz drugi i spojrzałam na nią inaczej - działa o wiele lepiej. Zauważyłam, że naprawdę przedłuża świeżość włosów o 1 dzień, sebum dalej nie narasta, jak gdyby gruczoły łojowe były przyblokowane, czego nie da się powiedzieć o Syossie (szampon do włosów przetłuszczających się, o ironio!).
Podsumowanie
Syoss:
+ ładne i funkcjonalne opakowanie
+ włosy nie są po nim sztywne
- mocno pyli i brudzi
- włosy są matowe
- czuć go na włosach
- nie daje objętości
- włosy są w odczuciu bardzo przetłuszczone
Isana:
+ naprawdę przedłuża świeżość włosów o 1 dzień
+ powoduje zmniejszenie wydzielania sebum
+ często można ją kupić w promocji za 5-6 zł
+ nie brudzi
- zbyt mocny strumień
- włosy są matowe
- czuć go na włosach
- nie daje objętości
Jak widać, żaden nie jest idealny, ale posiadają minusy typowe dla suchych szamponów, z którymi trzeba się liczyć - matowość włosów i ewentualne ich bielenie. Mimo wszystko Isana jak za taką cenę (zawsze kupuję w promocji) daje o niebo lepszy efekt niż Syoss, bo włosy są naprawdę odświeżone. Syoss jest po prostu wyrzuceniem pieniędzy w błoto i nie polecam tego produktu.
Pojedynek wygrywa Isana.
Używaliście tych produktów? Lubicie suche szampony? Często je stosujecie?

ja nie polubiłam się z tym szamponem Isany... ale za to bardzo przypadł mi do gustu suchy szampon Schaumy - świeżość bawełny. polecam :)
OdpowiedzUsuńO Schaumie słyszałam raczej kiepskie opinie :(
UsuńNa moich włosach oba sprawują się podobnie, tzn. czas "odświeżenia" jest porównywalny, tak samo nie pobrudziłam się przy aplikacji. Może dlatego, że stosowałam tylko na włosy u nasady i pod odpowiednim kątem rozpylałam. Zapachu tych szamponów nie znoszę i więcej żadnego nie kupię. Na rynku można znaleźć wiele lepsze tego typu produkty.
OdpowiedzUsuńJa też stosowałam jedynie u nasady, ale czytałam inne opinie, które też mówiły o tym pyleniu Syossa :)
UsuńUwielniam suche szampony i świetnie się sprawdzają w sytuacjach kryzysowych, ale moim ulubieńcem jest batiste :)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem kupię Batiste. Tym bardziej, że jest teraz dostępny w Hebe :)
Usuń