grudnia 11, 2013

Listopad w zdjęciach

Ostatnio zainteresował Was ten lifestylowo-zdjęciowy cykl, więc postanowiłam, że raz w miesiącu będzie się pojawiało coś takiego. Ja też lubię przeglądać tego typu rzeczy na innych blogach, bo można dowiedzieć się czegoś ciekawego o ich autorach. 
Tworzenia tego cyklu dopiero się uczę, ponieważ nie zawsze pamiętam, żeby wyciągnąć komórkę i zrobić zdjęcie czemuś interesującemu, a aparatu ze sobą, of kors, nie noszę ;)


Tak właśnie wygląda czytelnia Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, skąd pisałam do Was, kiedy wysiadł mi Internet (Oczywiście trąbiłam o tym na Facebooku! ;)). Jeśli szukacie spokojnego i klimatycznego miejsca do nauki czy pisania pracy - to jest strzał w dziesiątkę. Nie rozumiałam tego, dopóki nie wybrałam się tam kilka miesięcy temu. I przepadłam. Teraz nie wyobrażam sobie tworzenia prac pisemnych bez wizyty tam. Serdecznie Wam polecam :)


Jednym z moich zadań do pracy magisterskiej jest przejrzenie twórczości niejakiej Marii Rodziewiczówny, a kobieta powieści produkowała masowo, więc przejrzenie tego jest nie lada wyczynem!


Książki tejże pani, jak dla mnie, są tragicznie i tandetnie wydane. Jak widać, redaktorzy nie ustrzegli się nawet literówki na grzbiecie książki :D


Uwielbiam herbaty, a w okresie jesienno-zimowym w szczególności. Obecnie moimi ulubionymi są te z firmy Dilmah, a to jest mój najnowszy nabytek, który dostałam. Dziękuję, Asiu, jest pyszna!


W skrócie - cuksy z Biedry, czyli mniejsza wersja najpopularniejszych batoników. Zdecydowanie wolę taką wersję, bo czasami zjedzenie całego batonika przyprawia mnie o ból zębów. Moimi ulubionymi są zdecydowanie Twixy i Snickersy.


Sałatka tzw. "nawinie", czyli dodajemy wszystko, co się nawinie. U mnie pomidorki koktajlowe, feta oraz nuggetsy (oczywiście domowej roboty!). Muszę przyznać, że było niesamowicie smaczne!


I na koniec coś z kultury, czyli moja kolejna wizyta w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Tym razem była to wystawa sztuki współczesnej, którą Wam bardzo polecam, mimo że czasami jest bardzo dziwaczna. Można tam jednak odczuć nastrój pewnego niepokoju i jest to trudne do opisania. Wybierzcie się, a sami zobaczycie. Poniżej kilka fotek na zachętę.


Troszkę szklanych wytworów na przestrzeni XX wieku.


Witkacy. Przedstawiać zapewne nie trzeba.


Leon Chwistek, czyli obrazy, które zaciekawiły mnie swoją kolorystyką i wykorzystałam je do swojej pracy na zajęcia.


Magdalena Abakanowicz. Na tej wystawie byłam już chyba z trzeci raz i to zawsze robi na mnie ogromne wrażenie. Do tego w sali panuje specyficzny zapach. Kojarzy mi się to z trupiarnią, choć autorce chodziło o pokazanie po prostu szarego, ujednoliconego tłumu.


Jerzy Kalina Przejście, czyli rzeźba, którą możecie zobaczyć we Wrocławiu na skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Świdnickiej. 

A jak Wam minął listopad? 


12 komentarzy:

  1. "Przejście"... mam sentyment, swego czasu codziennie mijałam w drodze do domu ;)
    Natomiast sałatka "nawinie" zwaliła mnie z nóg! Śmiechłam :D Super pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetna rzeźba ;) Sałatka "nawinie" nie jest moim pomysłem, ale co tam :D

      Usuń
  2. Akurat do Wrocławia mi ostatnio nie po drodze, ale uważam, że to piękne miasto ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. na jaki temat piszesz pracę magisterską ? ciekawi mnie to w związku z książkami, które masz do niej przejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Instytucja salonu i salonowego życia w powieści, wspomnieniach i malarstwie Młodej Polski" - zapowiada się ciekawie ;)

      Usuń
  4. Ciężkie zadanie masz w takim razie z tą panią:) Współczuję i życzę wytrwałości;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ossolineum to faktycznie magiczne miejsce. Chociaż osobiście lubię też pracować w czytelni Dolnośląskiej Biblioteki w Rynku i czytelni na polonistyce. Ogólnie jakoś przepadam za bibliotekami, z racji studiów jednych i drugich, które wymagają spędzania czasu w bibliotekach.
    Współczuję Rodziewiczówny. O ile uwielbiam Jane Austen, to nie mogłam zmęczyć "Magnata", podobno najlepszej książki Rodziewiczówny i polskiej wersji Jane Austen. Cóż :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie lubię czytelni polonistyki, czyli w gruncie rzeczy mojej (ha!), strasznie chce mi się tam spać :D
      A Rodziewiczównę na razie tylko przeglądałam, ale już wkrótce będę musiała przetrawić te tomiszcza w całości :P

      Usuń
  6. Też studiujesz polonistykę? Cóż, może mijamy się czasami na korytarzu... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, na II. Zaczęłam studiować polonistykę w zeszłym roku, załapując się na ostatni rok darmowego drugiego kierunku :)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeśli spodobał Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, co będzie motywować mnie do dalszej pracy!
Nie reklamuj się - staram się zaglądać do wszystkich, którzy komentują moje posty.

Serdecznie zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami na poruszane przeze mnie tematy :)