Sesja to czas, kiedy łatwo popaść w depresję. Mój mózg ledwie dyszy i nie chce już przyjmować żadnych informacji, pomimo że tylko niewiele z tych koniecznych posiada. Stwierdziłam, że może trzeba sobie trochę odpuścić i porządnie się zrelaksować. Marzę o jednym dniu całkowitego leniuchowania i niewychodzenia z łóżka, ale niestety to jeszcze nie ta pora.
Biorę więc kawę (drugą dzisiaj), nakładam krem do rąk, co by po raz kolejny utwierdzić się w swojej opinii i skrobię do Was - może też macie sesję i w ramach odpoczynku coś poczytacie?
Dzisiaj znowu będzie o kremie do rąk, bo zima (chociaż wyglądając przez okno nie jestem przekonana, że mamy luty) sprzyja wysuszeniu tej części ciała. Może i mrozów nie mamy, ale sezon grzewczy trwa w najlepsze. Co tam nam proponuje Oriflame?
Kilka słów od producenta:
Odśwież swoje zmysły dzięki ekstraktom z chłodząco-nawilżającej mięty i ochronnej maliny, które zawarte są w tym kremie do rąk.
Skład:
Cena:
12 zł/75 ml
Tubka niby całkiem ładna, ale niestety niefunkcjonalna, bo ciężko z niej wydobyć krem, pomimo że jest go jeszcze całkiem sporo. I to jest cecha nie tylko tego kremu, ale podobnie wykonanych opakowań w Oriflame. Kiedy kładę się spać o 1 w nocy i chcę przed snem nasmarować dłonie, to naprawdę ostatnią rzeczą, jaką chce mi się robić, jest siłowanie się z tubką.
Sam krem jest w sobie gęsty i zbity - lubię, kiedy kosmetyk ma treściwą konsystencję.
Zapach tej oriflame'owskiej serii też jest naprawdę ładny i zachęcający, bo faktycznie jest to malina z nutą mięty. Zapach jest bardzo letni i orzeźwiający.
Krem świetnie się rozprowadza i praktycznie od razu się wchłania, nie zostawiając tłustej warstwy.
ALE...
Krem nie nawilża. I w tym momencie pojawia się mój śmiech, bo przecież to jego podstawowe zadanie. Moje przesuszone ręce piją krem jak szalone i już po chwili ponownie mam poczucie suchości. Smaruję więc dłonie jeszcze raz, później jeszcze raz i okazuje się, że zostało pół tubki. Produkt jest mocno niewydajny, skoro trzeba go kilkukrotnie nakładać.
Ładny zapach niestety nie zatuszuje braku właściwości, a i cena jest mocno przesadzona. Krem może więc posłużyć jako dodatek podczas relaksu (aromaterapia?), ale nie jako podstawa pielęgnacji dłoni.
Ocena:
2,5/5

Co prawda sesja już za mną ale o kremie chętnie poczytałam :) Szkoda, że nie nawilża bo przecież od tego jest :d aktualnie używam kremu farmony waniliowego i poza pięknym zapachem działanie ma całkiem niezłe :)
OdpowiedzUsuńNiby wydawałoby się, że to zwykły krem do rąk i że tutaj nie trzeba niczego specjalnego, a jednak nie jest dobrze.
UsuńDobrze wiedzieć że to bubel
OdpowiedzUsuńDawno nie miałam nic z Oriflame i raczej nie prędko coś ta kupię ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś byłam zafascynowana tą firmą, ale zdecydowanie mi przeszło, szczególnie, gdy zaczęłam blogować :)
UsuńOj to nie dla mnie on w takim razie:( A szkoda, bo zapach musi być obłędny...
OdpowiedzUsuńJa z Oriflame jeszcze nic nie miałam.
OdpowiedzUsuńTotalna porażka. Krem musi mocno nawilżać, zwłaszcza zimą :)
OdpowiedzUsuńPorażka to idealne określenie ;)
Usuńoj, słabiutką ocenę dostał...
OdpowiedzUsuńps. nie wiem czy wiesz, ale zupełnie przypadkiem odkryłam, że chodziłyśmy razem do szkołu, do gimnazjum ;)? i jeśli się nie mylę to nawet pochodzimy z tego samego miasteczka
No to się już zgadałyśmy! Ach, jaka ta blogosfera mała! ;)
Usuńszkoda ze taki słaby bo chetnie skusilabym sie ze wzgledu na zapach.....
OdpowiedzUsuńStrasznie go nie lubię... Nie pamiętam, jak do mnie trafił, jakoś przypadkowo, ale wiem, że na pewno sama go nie kupię. Zresztą pewnie nawet nie skończę tej tubki. Ma jakąś dziwną konsystencję i dziwnie się wchłania, ręce po nim są dziwnie tępe... Ogólnie jest jakiś DZIWNY.
OdpowiedzUsuńHm... Nie zauważyłam jakiegoś efektu tępości, a takie konsystencje bogate lubię, więc mi to nie przeszkadzało. Głównym problemem jest to, że po prostu nie nawilża ;)
UsuńOj no co to za krem, który nie nawilża? :P trochę kiepsko z nim :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy ten sam szablon :)
Też to zauważyłam. Szablon jest ogólnodostępny, więc mogło się zdarzyć ;)
UsuńŚwietna recenzja, bardzo szczegółowa. W kwestii kremu do rąk zawsze ufam sprawdzonemu ulubieńcowi z isany, żeby się nie przejechać.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Też używam Isany, niedługo napiszę recenzję :)
Usuńhej ; ) miło mi poinformować, że nominowałam Cię do Leibster Blog Award, zapraszam do zabawy. Informacje oraz pytania znajdziesz u mnie http://urodowadzialaczka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwowanych i liczę na wzajemność.
Zapraszam : )
Dziękuję :)
Usuńja już mam dwa tygodnie ferii za sobą, teraz jeszcze jeden a potem poprawka : p A kremu nie kupię oj nie, bo jednak mam parę swoich bubelków, ale w niższych cenach : )
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za 'cynk', bloga mam już dość długo, ale ostatnio robiłam rewolucję graficzną i kasowanie postów, być może pomieszałam coś w ustawieniach. Nie miałam pojęcia, że coś takiego mi się na blogu pojawiło, ale od razu rzuciłam się do usuwania, bo nic mnie nie doprowadza do szewskiej pasji bardziej niż weryfikacja maciupcich cyferek na zpikselowanym obrazku gdy chcę po ludzku wystawić komuś komentarz.
OdpowiedzUsuńNie znoszę takich produktów - ma nawilżać, a tego nie robi. No trudno, wśród kremów do rąk to dość częsty problem :D Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńznam ten ból kiedy jedyna myśl jaką ma się w głowie to "byle do końca sesji" :) ja od dwóch dni nic nie robię, odpoczywam i regeneruję siły:D a co do kremu to nienawidzę takich rozczarowań! zwłaszcza w zimę kiedy drażnią mnie suche dłonie a krem okazuje się totalną klapą!
OdpowiedzUsuńZapach musi być boski, ale skoro nie nawilża, to nawet nie myślę o zakupie. Swoją drogą fajnie byłoby mieć żel pod prysznic o takim aromacie. To by było!
OdpowiedzUsuńA jest taki żel! Tyle, że... wysusza skórę...
Usuń