Kiedyś nie używałam kremów z filtrem na co dzień i zaczęłam to robić całkiem niedawno. Wtedy, kiedy już na stałe zaczęłam bywać we vlogo- i blogosferze. Zrozumiałam, że za 20 lat skóra mi za to podziękuje. Spalenie twarzy latem tym bardziej ponagliło mnie do kupna.
Wybrałam się więc do apteki z zamiarem zdobycia matującego filtru z Vichy, ale niestety go nie było. Farmaceutka zaproponowała mi Sorayę i kupiłam ten krem właściwie postawiona pod ścianą. Te kilka miesięcy pozwoliło mi już na naprawdę dobre wyrobienie sobie opinii o nim. Jak się sprawdził?
Kilka słów od producenta:
Cena:
ok. 15 zł/50 ml
Kiedy myślę o tym kremie, to pierwszym, co przychodzi mi na myśl, jest zapach. Trudno porównać mi go z czymś innym niż lato, morze i plaża. Chyba przypomina mi skórę opaloną słońcem i właśnie posmarowaną jakimś filtrem. Lubię go bardzo, zawsze przychodzą mi wtedy do głowy miłe wspomnienia.
Krem ma dość zbitą konsystencję, ale nie jest ciężki ani tłusty. Bardzo obawiałam się zapchania, ale nic takiego się nie wydarzyło. Kosmetyk szybko się wchłania, ładnie nawilża skórę, nie bieli, nie robi smug. Ale, jak to przeciętny krem z filtrem, pozostawia na twarzy dość spory blask. Taki, który może zmatowić tylko dobry podkład lub puder matujący. Z nakładaniem na niego kosmetyków kolorowych nie ma najmniejszego problemu.
Kosmetyk jest bardzo wydajny - wystarczy jedynie odrobina, aby pokryć całą twarz. Mimo że mam go już kilka ładnych miesięcy, to jest go jeszcze sporo w opakowaniu. Tubka jest bardzo poręczna, łatwo wydobyć z niej krem. Podoba mi się też jej szata graficzna.
Niestety wyrzuciłam już dawno kartonik, w który zapakowany był krem, i w związku z tym nie pojawił się na początku postu skład.
Na pewno SPF 25 jest za niski na lato. Wydaje mi się jednak, że na ten "zimowy" czas ochrona jest odpowiednia. Żadnych przebarwień na twarzy z pewnością mi nie przybyło.
Podsumowując, uważam, że to naprawdę dobry krem i gdyby tylko matowił skórę, to zostałby moim ideałem.
Ocena:
4,5/5

Osobiście preferuję mineralne filtry, bo inne niestety bardzo mnie zapychają. Tak było np ze sławnym Antheliosem La Roche Posay :] Soraya też raczej nie dla mnie, a szkoda bo wolałabym używać czegoś tańszego ;)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, żeby dobrać coś odpowiedniego dla swojej skóry :)
UsuńO Antheliosie słyszałam i nawet po cichu gdzieś tam miałam go w planach, ale niestety sporo kosztuje.
wstyd przyznać, ale w ogóle nie zabezpieczam mojej twarzy przed słońcem :( boję się, że filtry zapchają moją problemową cerę
OdpowiedzUsuńJa też się obawiałam i jak widać - niesłusznie :)
Usuńfajnie, ale czy Twoja buzia tez lubi Ci płatać figle w postaci podskórnych grudek, czerwonych diod, itp ;)?
UsuńGrudki zdecydowanie! Teraz jest lepiej, bo już chyba od 3 lat mam stały kontakt z dermatologiem :)
UsuńA ja nie mogłam się skupić na produkcie, bo rozpraszała mnie ta urocza podusia w kropeczki:)
OdpowiedzUsuńZ Biedronki :D Ale dość szybko ta podusia mi się spłaszczyła niestety :(
UsuńBardzo ciekawy kremik
OdpowiedzUsuńMam ten kremik i jestem z niego zadowolona. To prawda, że na lato może mieć za niską ochronę ale na inne pory roku sprawdza się idealnie.
OdpowiedzUsuńTakich wysokich filtrów używam tylko w lecie, wtedy sięgam po SPF 50 z Iwostinu :) W zimie wystarczy mi 15, którą mają nieraz kremy nawilżające :)
OdpowiedzUsuńPrzeważnie używam kremów z SPF 50, a ostatnio 30. Sorai nie miałam przyjemności używać, ale podoba mi się ochrona UVA (PPD 18).
OdpowiedzUsuńJa nie potrzebuję matowania cery, więc dla mnie jest to ideał :D
OdpowiedzUsuń