Moim noworocznym postanowieniem było regularne publikowanie na blogu. Wiem, ostatnio się nie wywiązałam, dlatego przepraszam za przerwę. Jednak sesja, przeprowadzka i remont mieszkania spowodowały zupełny brak czasu nie tylko na pisanie, ale też testowanie kosmetyków. Sytuacja zaczyna się stabilizować i powróciłam.
Pomimo że wakacje będą pracowite, planuję trochę ciekawych rzeczy na blogu i mam nadzieję, że wszystko się powiedzie.
Pozbywanie się martwego naskórka jest jednym z koniecznych elementów, które mogą pomóc w uzyskaniu pięknej cery. Napiszę Wam dzisiaj o peelingu, który niezwykle przypadł mi do gustu.
Kilka słów od producenta:
Skład:
Cena:
ok. 15 zł/75 ml
Pierwszy raz miałam do czynienia z kremowym peelingiem. Wcześniej były to przeważnie produkty żelowe albo półprodukty. Taka forma oczyszczania jednak doskonale się u mnie sprawdziła.
Produkt jest niezłym zdzierakiem, dlatego sprawdzi się raczej u osób z cerą mieszaną lub tłustą. Kosmetyk dobrze się rozprowadza i można nim bezproblemowo masować twarz. Ostre drobinki sprawiają, że skóra jest dokładnie oczyszczona. Produkt jest świetnym początkiem dla innych zabiegów. Zawsze po peelingu nakładam maseczkę i inne kosmetyki bardzo dobrze się wchłaniają.
Kremowa konsystencja sprawia, że skóra nie jest ściągnięta, lecz nawilżona. Do tego jest gładka, świetlista, a koloryt cery jest wyrównany.
Wydaje mi się też, że przy regularnym stosowaniu zmniejszyła się u mnie ilość zaskórników, które szczególnie dokuczały mi na nosie. Ostatnio nie miałam czasu na rozwinięte zabiegi pielęgnacyjne i opuściłam też złuszczanie preparatem od Lirene. Od razu stan mojej cery uległ pogorszeniu. Nie zauważyłam niestety zmniejszania wydzielania sebum czy zwężenia porów, więc w tej kwestii raczej nie przynosi efektów.
Używanie dodatkowo umila przyjemny zapach. Ma nuty kremowo-mydlane i kojarzy mi się z czystością, ale nie każdemu może przypaść do gustu. Kosmetyk jest bardzo wydajny. Używam go już od kilku miesięcy, a w tubce nadal jest całkiem sporo peelingu.
Podsumowując, ten peeling spełnia moje oczekiwania, bo skóra jest nie tylko oczyszczona i gładka, ale też nawilżona. Myślę, że mogę go zaliczyć do ulubieńców i chętnie kupię kolejne opakowanie.

fajnie, że peeling spełnił Twoje oczekiwania :)
OdpowiedzUsuńMiałam drobnoziarnistą wersję tego kosmetyku, tego w niebieskiej tubce. Bardzo go lubiłam, pięknie peelingował i wygładzał buźkę :) gruboziarnistego nie miałam ale myślę, że skuszę się i na niego :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy nie mam go gdzieś w zapasie.
OdpowiedzUsuńJeśli nie, to muszę kupić i spróbować :)
Miałam go kiedyś w ręce, ale odłożyłam na półkę :P Nie wiem, czy by mnie za bardzo nie podrażniał skoro jest dosyć ostry. Obecnie używam peelingu morelowego z Soraya i bardzo mi odpowiada, a do tego tubka jest strasznie duża.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w te zapracowane wakacje znajdziesz czas dla Justynki :D :*
Myślę, że faktycznie dla Ciebie mógłby być za ostry :) O tym morelowym peelingu z Soraya też się głośno robi w blogosferze :)
UsuńJasne, że znajdę dla Ciebie czas! Coś wymyślimy :)
chętnie go wypróbuję,bo nie miałam z nim jeszcze styczności :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie http://qllever.blogspot.com/
Mnie niestety trochę zawiódł , obietnice nie były odzwierciedleniem rzeczywistości ;)
OdpowiedzUsuńZ kosmetykami do twarzy jest faktycznie o tyle trudna sprawa, że każda skóra zareaguje inaczej, więc jedynie testując, przekonamy się, jak naprawdę działa :)
UsuńFajnie, że się sprawdził:) Ja ostatnio przerzuciłam się na peelingi enzymatyczne, bo przy mojej trądzikowej skórze ze skłonnością do ropnych stanów zapalnych lepiej się sprawdzają:)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze zrobiłaś :) Przy peelingach mechanicznych rozdrapywałyby się zmiany i przenosiły się zarazki na całą twarz.
UsuńZapowiada się bardzo interesująco, lubię peelingi gruboziarniste. Muszę go wypróbować.
OdpowiedzUsuń:*