Od dłuższego czasu zmagam się z suchością stóp. Jeśli nie zadbam wieczorem odpowiednio o ich pielęgnację, następnego dnia zawsze odczuwam duży dyskomfort spowodowany uczuciem ściągnięcia skóry. Odpuszczenie pielęgnacji na kilka dni powoduje, że pojawiają się suche placki oraz odstające skórki.
Przez ostatni rok miałam okazję wypróbować gamę kremów marki SheFoot, ale to właśnie bohater dzisiejszego postu okazał się dla mnie propozycją najbardziej idealną. Reszta kremów miała wady w postaci konsystencji - albo za rzadkiej, przez co produkt odpowiednio nie nawilżał moich stóp, albo zbyt gęstej, przez co trudność sprawiało samo wydobycie kremu z opakowania.
Krem przeciw zrogowaceniom wyróżnia natomiast bardzo przyjemna konsystencja, która z jednej strony przynosi ulgę moim przesuszonym stopom, a z drugiej doskonale się wchłania. Całemu zabiegowi towarzyszy wspaniały, perfumowany zapach, przez co niezbyt lubiana przeze mnie czynność stała się miłym wieczornym rytuałem.
Krem w kwestii nawilżenia radzi sobie doskonale. Moje stopy przez całą dobę czują się dobrze, a suche, prawie łuszczące się placki, których się nabawiłam, prawie zniknęły po kilku użyciach.
Producent zapewnia, że krem redukuje zgrubienie i stwardnienie skóry. Faktycznie narasta ona znacznie wolniej i jest zdecydowanie łatwiejsza do usunięcia, ale nie oczekujmy, że krem całkowicie zlikwiduje tego typu problemy. Mechaniczne dopieszczanie naszych stóp peelingami i wszelkiego rodzaju tarkami i tak jest konieczne.
Mnie to jednak zupełnie nie przeszkadza, bo dla mnie najważniejsze jest to, że skóra na stopach nie jest przesuszona i popękana, dzięki czemu pielęgnacja jest teraz przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem.
Za 75 ml produktu zapłacimy 20 zł, ale na pewno wystarczy nam on na długo. W swoim składzie ma bardzo ciekawe składniki - masło shea, kwas glikolowy, witaminę E, alantoinę oraz glicerynę. Świetnie sprawdzi się do nałożenia grubszej warstwy na noc pod skarpety. Rano na pewno obudzimy się z pięknymi stopami :)

Muszę chyba się w niego zaopatrzyć
OdpowiedzUsuńJa nienawidzę robić ze stopami ;) Zmuszam się do tego za każdym razem :) Zastosowałam skarpety złuszczające, owszem pomogły, ale po tygodniu już skóra stóp wróciła do swojego poprzedniego staniu. Myślę, że warto wypróbować krem o którym piszesz :)
OdpowiedzUsuńJa też raczej nie przepadam za tą częścią pielęgnacji, ale jeśli mamy fajny krem, to jest łatwiej ;)
UsuńMusze sie za nim rozejrzeć:)
OdpowiedzUsuńpolecam krem do stóp Lirene z 30% zawartością mocznika, radzi sobie bardzo dobrze i jest nieco tańszy od tego z shefoot, jedyny minus - zapach...
OdpowiedzUsuńKremy z wysoką zawartością mocznika są super! O Lirene też już słyszałam. Niestety zawsze trzeba się liczyć z przykrym zapachem ;)
UsuńChyba nie słyszałam o tym kremie. Mój właśnie się kończy więc może to dobra okazja aby wypróbować coś nowego. Gdzie go można kupić?
OdpowiedzUsuńSheFoot z tego, co wiem, w swojej ofercie ma jedynie preparaty do stóp i zdaje mi się, że firma jest dostępna w Hebe :)
UsuńWidziałam te kosmetyki także w aptekach Superpharm ;)
UsuńDzięki za tę informację :)
Usuńja uwiebiam masełko z Alverde :)
OdpowiedzUsuńMam inny krem tej marki, który otrzymałam w pudełku BeGlossy by Hebe. Do tej pory nie wiedziałam co z nim jest nie tak i mnie oświeciłaś -konsystencja! Zdecydowanie za lekka, a przy tym mam wrażenie że w ogóle nie działa. Może w przyszłości spróbuję jeszcze tego, ale chyba prędzej wrócę do sprawdzonego faworyta, czyli Balei z mocznikiem.
OdpowiedzUsuńMam właśnie gdzieś końcówkę tego, co się tak leje. I ten krem nie był też dla mnie odpowiedni ;)
UsuńMam ten sam problem ze stopami. Obecnie używam rossmanowskiego kremu z serii FUSS WOHL z mocznikiem i póki co sprawdza się nieźle, ale dużo słyszałam o kosmetykach SHEFOOT i chyba pora je wypróbować :)
OdpowiedzUsuńPolecam ten konkretny krem, bo reszta mnie tak nie zachwyciła :)
Usuńkompletnie zapomniałam o tym, że w swoich zapasach również mam ten krem, jak i inne produkty SheFoot ;)
OdpowiedzUsuńTy jeszcze nie zaczęłaś używać, a ja już prawie kończę zapasy :D
Usuń