Pewnego dnia siedząc i rozmyślając, wpadłam na pomysł odwiedzenia Pragi. Kilka godzin później wysłałam do Blankity wiadomość z propozycją, którą przyjęła bez wahania, czego się zresztą spodziewałam ;) Kilka kliknięć wystarczyło, aby zarezerwować bilet na autobus i nocleg. A potem można już było zacząć wspaniałą przygodę!
Postanowiłam przygotować dla Was relację z naszego wypadu, co okazało się jednak zadaniem niełatwym - mam tyle cudownych zdjęć, z których muszę wybrać jedynie garstkę, którą umieszczę w tym wpisie... Zmontowałam też vlog, który świetnie uzupełnia to, czego nie ma na zdjęciach. Najpierw popłynę trochę w swoich literackich fantazjach i trochę opowiem Wam o naszych przygodach. Na koniec trochę praktycznych porad co do organizacji wyjazdu. Podobnie jak we wpisie o Szklarskiej Porębie zdjęcia nie zostały poddane obróbce :)
Dzień pierwszy, czyli zakupy i czeskie jedzenie
Wyruszyłyśmy z Wrocławia do Pragi trochę nietypowo, bo we wtorek, licząc na mniejszą ilość turystów, ale pomimo środka tygodnia i powakacyjnego czasu turystów były tutaj całe masy. Po około 5-godzinnej podróży trudno było wykrzesać z nas jeszcze coś sensownego, więc postanowiłyśmy pójść na zakupy do drogerii DM, żeby odhaczyć jeden punkt z naszej listy. A co kupiłam, możecie zobaczyć w tym poście.
Potem wybrałyśmy się na obiad. Ja postawiłam na typowo czeskie jedzenie - gulasz z knedlikami, oczywiście w towarzystwie czeskiego piwa oraz kelnera, który zaskoczył nas swoją płynną polszczyzną. Właśnie to danie i piwo to esencja Czech, więc to punkt obowiązkowy kulinarnej wycieczki! Cena piwa jest bardzo niska - pija się je tutaj częściej niż wodę, bo ludzie zabierają je ze sobą wszędzie - na ulicę, a nawet do metra.
Dzień drugi, czyli karlove wojaże
Na kolejny dzień zaplanowałyśmy najważniejszą i najbardziej wymagającą część wycieczki, bo wtedy sił i chęci jest najwięcej. Nie ustalałyśmy jednak ściśle każdego punktu - warto zostawić sobie dozę spontaniczności, szczególnie w Pradze, w której uliczkach zgubić się nietrudno.
Po wyjściu z metra (o którym później!) zobaczyłyśmy szarą wieżę - Bramę Prochową. Kiedy do niej podeszłyśmy, okazało się, że jest na niej punkt widokowy - przede wszystkim na Stare Miasto. Wdrapałyśmy się więc po stromych, krętych schodach, by spędzić na szczycie kilkanaście minut.
Po zejściu z wieży trochę się zgubiłyśmy, ale w końcu udało nam się dotrzeć do Rynku Głównego, który... nie oczarował mnie tak jak tego się spodziewałam. Praga często porównywana jest do naszego Krakowa, ale krakowski Rynek naprawdę robi niesamowite wrażenie.
Moje zdanie zmieniło się jednak po dotarciu do Mostu Karola. Odtąd już zachwytom nie było końca!
Most Karola to naprawdę niesamowite miejsce. Rozciągające się stamtąd widoki pochłaniają na długie minuty i nie sposób oderwać wzroku. Jednak przejście przez niego to nie lada wyczyn - to chyba najbardziej zatłoczona część Pragi, a do tego po bokach pełno wszelakich "sklepikarzy" sprzedających biżuterię, obrazy, portrety, płyty z własną muzyką... Z drugiej strony ma to jednak jakiś swój klimat. Bardzo żałuję, ale nie miałyśmy już czasu na to, aby zobaczyć most nocą - podobno prezentuje się niesamowicie - wierzę!
Z Mostu Karola trzeba wdrapać się na wzgórze, aby znaleźć się na Hradczanach. Tutaj ciągle jednak towarzyszyła nam niezwykła panorama miasta, która umilała ten dość wyczerpujący odcinek.
Potem zabrałyśmy się za zwiedzanie całego zamkowego wzgórza - odwiedziłyśmy Zamek Praski, Bazylikę św. Jerzego, Katedrę św. Wita oraz słynną Złotą Uliczkę. Tutaj miałam małą przygodę, ponieważ bramka nie chciała przyjąć mojego biletu. Panowie pilnujący porządku okazali się jednak na tyle mili, że wszystko ostatecznie dobrze się skończyło i mogłam odwiedzić najsłynniejszą praską ulicę. Zwiedzenie całego wzgórza zajmuje naprawdę dużo czasu - dziedziniec jest przeogromny, ilość atrakcji do obejrzenia również. Warto to wziąć pod uwagę podczas planowania wycieczki.
Przez resztę dnia spacerowałyśmy uliczkami, przy okazji wypatrując pamiątek i miejsca na obiad. W końcu znalazłyśmy się w niepozornej knajpce, w której spróbowałyśmy zapiekanego pleśniowego syra (nie, nie zrobiłam literówki ;)). Jest to również jedno z dań, które poleca się spróbować w Pradze. Niestety gapa ze mnie i zapomniałam zrobić zdjęcia, ale za to obiad załapał się na nagraniu.
Dzień trzeci, czyli kręte szlaki Wgórza Petrzyn
O kolejnym dniu myślałyśmy jako luźniejszym, włóczykijowym, czyli wczuwaniu się w atmosferę miasta. Wyszło jednak trochę inaczej...
Najpierw postanowiłyśmy odwiedzić Tańczący Dom, który nie wywarł na nas szczególnego wrażenia, choć widoki - jak to w Pradze! - były bajeczne.
Później w planach miałyśmy zahaczenie o kawiarnię, którą akurat dzień wcześniej skwapliwie wybrałyśmy. Kiedy szłyśmy ulicą, udało mi się uchwycić na zdjęciu ciekawe urządzenie, którym porusza się masa ludzi w Pradze, czyli segway.
Cafe Louvre całkowicie nas zauroczyło - to jedna z najlepszych kawiarni, jakie odwiedziłam w życiu. Było bardzo tłoczno, ale ciasto i kawa były naprawdę obłędne!
Kierując się w stronę Wieży Petrińskiej, musiałyśmy przejść przez Most Legii - to miejsce stało się jednym z moich ulubionych w tym mieście. Most Karola i Hradczany w tle wyglądają zjawiskowo.
Wejście na szczyt wzgórza okazało się bardziej wyczerpujące, niż się tego spodziewałyśmy. Po drodze spotkałyśmy schodzącego stamtąd turystę, który zarzekał się, że już w życiu nie zdecyduje się na taką wycieczkę ;) Jednak z wieży widokowej, która tam się znajduje, rozciąga się widok na calutką Pragę - tego nie zobaczycie nigdzie indziej i nie wyobrażam sobie wizyty w stolicy Czech bez tego punktu.
Wyczerpane do granic możliwości potrzebowałyśmy obiadu, który pomoże nam naładować akumulatory. Tutaj mała refleksja odnośnie do jedzenia. Warto jednak wcześniej znaleźć sobie mniejsze restauracje czy knajpki w bocznych uliczkach, bo cena obiadów w ścisłym centrum dochodzi czasem do monstrualnej kwoty - nawet 70 zł! Nam udawało się zjeść porządny posiłek za ok. 35-40 zł (co też nie jest kwotą małą). Po dość długim krążeniu na mieście, trafiłyśmy w końcu na przyzwoitą knajpkę, w której uraczyłyśmy się grillowaną piersią z kurczaka ze szparagami, boczkiem i mozarellą, a do tego pyszna, świeża lemoniada z pomarańczy. Pycha!
Dzień czwarty, czyli słodkie lenistwo
Po zjedzeniu śniadania, ogarnięciu się i spakowaniu wszystkich manatków, postanowiłyśmy dostarczyć sobie bomby kalorycznej w postaci kawy z lodami oraz naleśnikami z bitą śmietaną, truskawkami i czekoladą. Po tym jakże pożywnym posiłku czas, który pozostał nam do odjazdu, spędzałyśmy na chodzeniu po okolicy - bez wyznaczonego celu, na luzie, bo tak właśnie miasto poznaje się najlepiej!
Na co zwrócić uwagę przy szukaniu noclegu?
Odpowiedź, która narzuca się jako pierwsza - na cenę. Oczywiście! I dlatego zupełnie nie warto rezerwować hotelu w ścisłym centrum, gdzie ceny są bardzo wysokie. Lepiej szukać hosteli na przedmieściach, ale przy stacji metra - dzięki temu w centrum znajdziecie się w ciągu 10-15 min, a cena będzie dwa razy niższa. My, płacąc niewiele, miałyśmy własną łazienkę w pokoju, lodówkę oraz telewizor, nie można też było odmówić hostelowi czystości.
Czym poruszać się po mieście?
Wybrałyśmy metro i było to naprawdę świetne rozwiązanie, bo pociągi odjeżdżają co dwie minuty, a podróż do centrum trwała ok. 15 min.
Za pierwszym razem miałyśmy problem z odnalezieniem się w metrze, ponieważ na jednej stacji spotykały się dwie linie, a oznaczenia były, delikatnie mówiąc, bardzo słabe i pozbawione angielskich odpowiedników. Kupno biletu też sprawiło nam małą trudność - nie ma tam czegoś takiego jak bilet jednorazowy, lecz jedynie czasowy. Najczęściej jednak spotyka się stare biletomaty (taki właśnie jest na filmie), gdzie przyciskom nie odpowiada rodzaj biletu, lecz jego cena. Trafiłyśmy jednak na dworcu na Polkę, która wytłumaczyła nam, jak to funkcjonuje.
Bilety ulgowe?
Na pewno wielu tutaj studentów, których zainteresuje ten temat. Niestety na komunikację miejską zniżki obowiązują jedynie czeskich studentów, jednak bilety wstępu na wszelkie atrakcje można z naszą, polską legitymacją kupić już bez problemu. Trzeba jednak pytać!
Co przyda się przy przechadzkach po mieście?
W dobie Internetu przewodnik z księgarni nie będzie Wam potrzebny, ale nie obejdziecie się bez mapy miasta czy planu linii metra. W Pradze nie ma kierunkowskazów do głównych atrakcji (wyjątkiem jest Most Karola), uliczek jest dużo, a niektóre są tak małe, że nawet nie ma tablic z ich nazwami, ludzie zupełnie się nie orientują w miejskiej przestrzeni. Pisałam Wam, że się zgubiłyśmy. Najśmieszniejsze jest to, że szukałyśmy... Rynku Głównego, a zupełnie nikt nie wiedział, gdzie on jest! Warto wspomnieć, że nie pytałyśmy ludzi wyglądających na turystów. Faktem jednak jest to, że w Czechach bez problemu wszędzie porozumiecie się po angielsku. Miałyśmy ze sobą malutką mapę wydrukowaną z Internetu na zwykłej kartce A4 i ta nam zupełnie wystarczyła, ewentualnie w "kryzysowych" momentach korzystałyśmy z GPS-u w telefonie, żeby wiedzieć, w którą z maleńkich uliczek weszłyśmy.
Plan metra pozwalał nam na zaplanowanie, na której stacji metra wysiadamy i wszystko doskonale się zgadzało, choć w samych wagonach też jest rozkład oraz informacja o następnej stacji.
Tegoroczne wakacyjne wyjazdy pozwoliły mi na dostrzeżenie magii podróżowania. Pomyśleć, że kilka godzin wystarczy do tego, aby znaleźć się w zupełnie innym miejscu na Ziemi! Przygody, wrażenia i emocje pozostaną w moich wspomnieniach. Dziękuję Justynie za towarzyszenie mi w tej wyprawie, bo dobre towarzystwo jest kluczem do udanej wycieczki. Już wiem, że to nie ostatnia nasza wspólna podróż :)

Ooooo! jedzenie! haha, to coś dla mnie! ;-D , super fotorelacja :-) w Pradze nigdy nie byłam :-) Buziaki Kochanie
OdpowiedzUsuńhttp://nataliazarzycka.blogspot.com/
To absolutnie zachęcam do wybrania się! :)
UsuńDobrze ze nie czytałam posta wieczorem bo tej zdjęcia aż kusza żeby to zdjeć ;) ( super sa) paga tak blisko a ja nigdy nie była :/
OdpowiedzUsuńHTTP://blackdark-mocha.blogspot.con
UsuńByłam tam w listopadzie, po raz drugi. Oczywiście, Hradczany i Most Karola też zwiedziliśmy, polecam również muzeum Muchy - ceny może niemałe, ale warto :)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki <3!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie kllaudy.blogspot.com
Obserwujemy? Pozdrawiam :*
Świetna fotorelacja:)
OdpowiedzUsuńI nawet wideorelacja! :D Dzięki ;)
UsuńPiękne miejsce. :) Od jakiegoś czasu marzy mi się taka podróż. :)
OdpowiedzUsuńjuliabloger.blogspot.com
i moim ulubionym mostem w Pradze był ten Legii. :) zaś Most Karola się najpiękniej prezentuje z odległości, na nim zaś szalenie tłoczno jest. generalnie Praga jest cudowna, byłam tam w chłopakiem dwa lata temu i zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia i to pomimo faktu, że pogoda była głównie deszczowa. :) a jedzenie czeskie też jest przepyszne, może poza pivnym syrem, który zamówiliśmy w jednej knajpie i pachniał starymi bardzo zużytymi skarpetami. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
http://poprostumadusia.blogspot.com/
Most Karola to chyba najbardziej zatłoczone miejsce w Pradze, ale most jest piękny :) Czeskie jedzenie jest podobne do polskiego, ale piwo lepsze :P
UsuńPiękne Ci wyszły te zdjęcia! :) Jestem bardzo zadowolona z naszej wyprawy i tej spontaniczności w jej planowaniu, wyszło nam świetnie! No i oczywiście już odliczam dni do naszego kolejnego wyjazdu! :P
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia :) Bardzo interesująca relacja.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: www.przemoteam.blogspot.com