Palety Sleek swego czasu miały w blogosferze swoje pięć (a może nawet i dziesięć!) minut. Nic dziwnego - niska cena, bogaty wybór kolorystyczny, wiele odcieni w jednej małej palecie, kreatywne nazwy nie tylko palet, ale znajdujących się również w nich cieni, spowodowały, że dziewczyny oszalały na ich punkcie.
Moją pierwszą sleekowską paletą była chyba najbardziej znana Au Naturel. Zachęciła mnie na tyle, że kiedy zobaczyłam ówczesną nowość marki - Garden of Eden - nie mogłam się powstrzymać przed kupnem, tym bardziej, że zestawienie kolorystyczne niesamowicie mi się spodobało.
Opakowanie, ilość cieni, cena
Paleta wykonana jest z dobrej jakości plastiku, posiada duże lusterko oraz miejsce na pacynkę czy pędzel. Opakowanie niestety jest matowe, co powoduje, że widać na nim wszelkie zabrudzenia czy porysowania. Znajdziemy tutaj dwanaście cieni - ich wielkość jest zbliżona do monety jednozłotowej. Nie jest to zbyt dużo, ale dla mnie to zaleta, bo zawsze mam problem z całkowitym zdenkowaniem cienia. Cena 40 zł za tak "bogatą" paletę jest bardzo przyzwoita.
Zestawienie kolorystyczne - dla kogo?
Paletą zachwycą się na pewno brązowookie, bo sporo tutaj różnorakich odcieni zieleni, a także brązów, które pasują każdej kobiecie. Mamy też dodatek pomarańczu i różu. Paletą można wykonać makijaż dzienny, jak i wieczorowy, neutralny, jak i szalony. Można się też pokusić o kolorowe akcenty. Bardziej jednak sprawdzi się u osób, które lubią eksperymentować z makijażem.
Czego brakuje w palecie?
Garden of Eden to zdecydowanie nie jest paleta bazowa. Brakuje tutaj bowiem matowego, beżowego cienia, którym można zmatowić łuk brwiowy, jasnego, błyszczącego cienia do rozświetlania kącików czy czerni, która mogłaby posłużyć do wykonania kreski. To paleta dla dziewczyn, które lubią dodać wyrazisty akcent swojemu make-upowi.
Odcienie- swatche i opis
Poniżej możecie zobaczyć swatche, ale musicie wziąć na nie dużą poprawkę, aparat zjada kolory, a dodatkowo te perłowe mocno odbiły światło i sprawiają wrażenie mniej napigmentowanych niż w rzeczywistości. Dlatego dodaję opis poszczególnych cieni.
Gates of Eden - ciepła, pomarańczowa perła mieniąca się na złoto, najmniej napigmentowana ze wszystkich cieni perłowych, więc wymaga kilkukrotnego nakładania.
Eve's kiss - jeden z moich ulubionych cieni, perłowy róż ze srebrnym, chłodnym połyskiem.
Paradise on Earth - chyba najpiękniejszy kolor w palecie, wielowymiarowy i nieoczywisty, to perłowy brąz mieniący się miedzią i różem.
Python - ciepły, perłowy brąz mieniący się na złoto.
Forbidden - słabo napigmentowany (choć na zdjęciu nie wygląda!) chłodny, matowy brąz ze złotymi drobinkami.
Flora - matowy, ciepły brąz.
Entwined - podobnie jak Forbidden to matowy brąz ze złotymi drobinkami, ale zdecydowanie ciepły i lepiej napigmentowany.
Adam's apple - bardzo jasna, matowa zieleń (jakby z lekką domieszką żółci), najmniej napigmentowany cień w palecie - bardzo rzadko go używam.
Fig - jasna, perłowa zieleń (również wpadająca w żółć) mieniąca się na złoto, fajnie sprawdza się jako akcent w wewnętrznym kąciku oka.
Evergreen - perłowa, żywa zieleń, dająca wrażenie rybiej łuski.
Fauna - mocna, perłowa zieleń, bez domieszki innego koloru.
Tree of life - matowa, trawiasta zieleń. W palecie wydaje się najciemniejszym odcieniem, ale po nałożeniu jest zdecydowanie jaśniejsza od odcienia Fauna.
Trwałość, pigmentacja, łatwość aplikacji
Garden of Eden to według mnie paleta o zdecydowanie lepszej jakości niż Au Naturel. Wprawdzie cienie mocno pylą, przez co opakowanie i lusterko są mocno brudne po wykonaniu makijażu, ale prawie wcale się nie osypują, co ma miejsce w neutralnym bracie palety.
Perłowe odcienie zachwycają swoją pigmentacją (oprócz Gates of Eden) i "kremową" konsystencją, przez co aplikuje się je jak marzenie. Maty wypadają zdecydowanie gorzej, choć wiadomo, że niełatwo znaleźć dobre cienie matowe - wymagają więc one kilkukrotnego nakładania. Cienie ładnie się ze sobą łączą i blendują, dlatego na pewno zadowolone będą tutaj także osoby stawiające swoje pierwsze kroki w wizażu.
Trwałość jest raczej przeciętna, myślę, że gorsza niż popularnych cieni Inglota, ale jestem osobą, która ma niesamowicie tłustą powiekę i nawet najdroższe cienie nie przetrwają na niej bez bazy, dlatego to właśnie od niej wymagam tego, aby trzymała makijaż oka w dobrym stanie przez wiele godzin.
Od pierwszych dni używania paleta Garden of Eden stała się moim makijażowym hitem. Myślę, że dla brązowookiej pasjonatki makijażu paleta jest must have w cieniowej kolekcji, a dzięki odcieniom świetnie sprawdzi się w jesiennym make-upie.
Postaram się też za jakiś czas przygotować dla Was przykładowe makijaże wykonane Garden of Eden :)

Jakoś sie nie widzę w zieleniach :D
OdpowiedzUsuńRaczej też się nie widzę w zieleniach, ale uwierz mi, że taki akcent w wewnętrznym kąciku lub dolnej powiece wygląda genialnie :)
Usuńwolę brązy, mam paletkę oh so special;]
OdpowiedzUsuńMam i lubię, aczkolwiek w przypadku malowania klientek, rzadziej decydują się na takie kolory ;)
OdpowiedzUsuńBo tak jak napisałam - to nie jest paleta bazowa. Wiele osób woli bezpieczniejsze kolory, choć i tu takie są :)
Usuńśliczne kolory :D
OdpowiedzUsuńNie moja kolorystyka ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne są te kolory, uwielbiam je :)
OdpowiedzUsuńja niedawno kupiłam "Enchanted forest" ale jest zupełnie nie dla mnie, ta wygląda uroczo
OdpowiedzUsuńGarden of Eden daje naprawdę duże możliwości :)
Usuńnie przepadam za takimi jasnymi kolorkami :)
OdpowiedzUsuńCzęść tych kolorów jest naprawdę ciemnych - swatche są trochę przekłamane, tak jak napisałam w poście :)
UsuńJa mam niebieskie oczy, a i tak bym ją przygarnęła :)
OdpowiedzUsuńGórna część palety dla niebieskich oczu jak najbardziej :)
UsuńKolory są piękne i kiedyś już pisałam u Ciebie, że bardzo mi się podoba. Jednak wiem, że zieleni bym nie używała ;)
OdpowiedzUsuńJa używam, ale jedynie jako akcenty ;)
UsuńPrzepiękne Kolory :) ja jednak jestem wierna brazom i szarosciom :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe kolory :) niestety ja, jako zielonooka nie korzystałabym z całej gamy w tej palecie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na przykładowe makijaże, bo w zasadzie na ich podstawie można określić jak paleta sprawdza się "w akcji" :) kolory trochę nie da mnie. Ja mam zielone oczy i najbardziej u mnie sprawdzają się brązy, odcienie różu i fiolety :) dlatego au naturel jest u mnie w codziennym użyciu :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam paletki sleek. :D
OdpowiedzUsuńProfesjonalna recenzja~! :)
OdpowiedzUsuńDobrej Nocy!
http://fridayp.blogspot.com/
Mam i bardzo lubię tę paletkę choć nie jestem brązowooka :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że dawno już nie bawiłam się cieniami, ale widzę, że te rzeczywiście mogłyby być dla mnie idealne :)
OdpowiedzUsuńMuszę się zaopatrzyć w taką paletę. Mam brązowe oczy i czarną oprawę ;)
OdpowiedzUsuń