Ostatnio coraz rzadziej trafiam na kosmetyki, które mogłabym przypasować do kategorii "kiepskie". Zdecydowanie bardziej wolę polecać, niż krytykować, ale zdaję sobie sprawę, że bardzo cenicie negatywne opinie. Po ulubieńcach roku zaprowadźmy równowagę w postaci największych rozczarowań ostatnich miesięcy, czyli kosmetyków, które kompletnie się u mnie nie sprawdziły.
Ziaja, Liście zielonej oliwki, Oliwkowy płyn dwufazowy
Od produktów do demakijażu wymagam wiele i rozważnie dobieram moich kompanów w tej materii. Po dość udanych doświadczeniach z seriami liście zielonej oliwki i liście manuka postanowiłam wypróbować płyn dwufazowy. A nuż znalazłabym coś taniego i spełniającego moje oczekiwania? Niestety ta dwufazówka okazała się dla mnie niewypałem. Jej największą wadą jest to, że słabo radzi sobie z tuszem do rzęs. Wielokrotne pocieranie oczu powodowało u mnie zaczerwienienie, pieczenie i łzawienie. Nieskuteczność kompletnie dyskwalifikuje ten produkt.
Ziaja, Matujący krem do twarzy SPF 50+
Często zapominamy o ochronie przeciwsłonecznej, która jest niezwykle ważna i pomaga uchronić skórę przed negatywnymi skutkami promieniowania UV. Po przeczytaniu kilku pozytywnych recenzji tego kremu postanowiłam go wypróbować. Obietnica wysokiej ochrony, matowej cery i niezbyt wygórowana cena były kuszącymi czynnikami. Zaletą kremu jest piękny zapach i to, że nie bieli twarzy, co często zdarza się w przypadku kremów z wysokim faktorem. Niestety twarz błyszczy się niemiłosiernie nawet po nałożeniu podkładu matującego, a makijaż ma znacznie mniejszą trwałość. Taki efekt jest dla mnie niedopuszczalny.
Oriflame, Love Nature, Peeling do twarzy z maliną
Już od długiego czasu nie używam produktów pielęgnacyjnych Oriflame, bo nierzadko zawodziły mnie ich składy. Ten scrub wpadł w moje ręce przypadkiem, chyba przy okazji jakiegoś spotkania blogerskiego i dosłownie nie wiem, co producent miał na myśli, nazywając ten produkt peelingiem. To żel z niewielką ilością malutkich drobinek (prawdopodobnie nasiona malin) o przeokropnie sztucznym zapachu. Oczywiście oczyszcza twarz, ale poza przesuszeniem i ściągnięciem skóry nie zauważyłam innych efektów. Całe szczęście tubka jest malutka i już prawie go zdenkowałam.
Yves Rocher, Mleczko do ciała 'Dzika jeżyna'
Nigdy nie lubiłam mleczek do ciała i ten produkt utwierdził mnie w moim przekonaniu. Wprawdzie wchłania się ekspresowo dzięki lekkiej formule, ale nawilżenie jest tak doraźne, że może zadowolić jedynie bardzo niewymagającą skórę. Bardzo dziwnie się też go aplikuje, bo przy rozsmarowywaniu na ciele jest jakiś śliski, co daje dziwne odczucia. Opakowanie nie ma pompki, ale spory otwór, a konsystencja jest mocno lejąca, co może niejednokrotnie zakończyć się plamą na podłodze. Zapach jest bardziej sztuczny niż owocowy, ale co kto lubi. Jak na złość butla jest przeogromna i mleczko jakoś nie chce się skończyć... Zachwytom w Internecie nie ma końca, ale ja nie mam ochoty na dłuższą współpracę z tym produktem.
Mieliście któryś z tych produktów w swoich zbiorach? Jakie są dla Was największe kosmetyczne niewypały w ciągu ostatnich miesięcy?

Oriflame nie znoszę i zgadzam się z Twoją opinią, ale mleczka Yves Rocher to moje ulubione smarowidła, a zwłaszcza kokosowe, jednak ja aplikuję tylko za pomocą pompki (można je dostać w salonach YR lub wziąć np. z dużego płynu Lactacyd) :)
OdpowiedzUsuńWiem, że mają pompki w salonie :) Ja nie lubię mleczek - u mnie tylko masła i oleje :)
UsuńCześć Dziewczyny:) Szanuję Wasze zdanie, Każdy ma prawo je wyrazić, z resztą taka tematyka i intencja Twojego Bloga Magda:) Chyba zgodzicie się ze mną, że w każdej firmie znajdziemy lepsze i gorsze kosmetyki, a mam wrażenie, że ten przypadkowo, jak powiedziałaś, otrzymany należy właśnie do tej średniej, czy gorszej półki jeśli chodzi o jakość:) dlatego zachęcam, aby przy wyborze naszych kosmetyków (tak, wiem nie jestem obiektywna, od 6 lat po uszy zakochana w firmie, planie marketingowym, zakochana w kilkudziesięciu procentach naszych kosmetyków, przymykająca oko na te następne procenty, które są mniej fajne) zachęcam, żeby do testowania wybierać te godne polecenia (zapraszam po poradę, które wybierać), przez kilka lat pracowałam w perfumerii selektywnej z markami podstawowymi i luksusowymi, a z wykształcenia jestem biotechnologiem, dlatego rozumiem, jak ważny jest skład kosmetyku:) Nie traktujcie mojego wpisu jako moją reklamę, ale trochę serducho mnie boli, gdy przez jeden kosm. czy tak jak pisałaś te wcześniejsze, traci na tym bardzo wizerunek mojej firmy) Madziu, wiesz, że masz ogromną moc i rzeszę fanek, dlatego następnym razem, gdy będziesz coś chciała przetestować, to zapraszam po poradę, co wybrać, bo przecież tym kierujemy się w naszych wyborach, żeby sięgać po te lepsze a nie gorsze:) pozdrawiam serdecznie
UsuńAguś, Kochana, ja te kosmetyk dostałam od Waszej firmy na spotkaniu blogerskim. Dobierajcie więc lepiej to, co dajecie blogerkom, bo jak widać - to ma duży wpływ na wizerunek firmy. I zgadzam się, oczywiście, każda firma ma swoje lepsze i gorsze kosmetyki. Wiem, że jesteś osobą, która sobie zdaje z tych słabości sprawę i to jest fajne!
UsuńNawet napisałam pod spodem w komentarzu, że trafiłam na kilka fajnych rzeczy z Oriflame Nigdy nie można powiedzieć, że jakaś firma jest kompletnie do niczego :)
Miałam ziaje 50+ w wersji dla suchej skóry i to takze był bubel.
OdpowiedzUsuńZ Ziają i mi jest nie po drodze, zapycha mi skórę jak mało co, jedyne działanie jakie w nim odczuwam. :)
OdpowiedzUsuńMają też kilka fajnych produktów. Ja z Ziają mam tak - albo jest hit, albo totalna porażka ;)
UsuńVielen Dank für die Informationen sehr nützlich, und den Erfolg unserer Grüße unabhängigen Indonesien
OdpowiedzUsuńJA nie stosuję za bardzo filtrów... po wszystkich mnie wysypuje, bbielą, świecą się ; /
OdpowiedzUsuńPróbowałeś tego osławionego Vichy matującego? Podobno jest rewelacyjny :)
UsuńNie miałam żadnego z tych produktów. Największym niewypałem u mnie w tym roku był zdecydowanie podkład Affinitone, który według mnie okropnie śmierdzi alkoholem.
OdpowiedzUsuńJa testuję mało podkładów, bo mam swoich ulubieńców :)
UsuńSzkoda, że ten płyn dwufazowy się nie sprawdził, kusi mnie, ale chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńAbsolutnie go odradzam, ale za to polecam płyn Mixy lub Bielendę, ale wersję z Awokado. Miałam też Bawełnę i była kiepska.
UsuńNiczego nie znam :) Ostatnio mam to szczęście, że nie trafiam na produkty, które mogłabym zaliczyć do bubli. :)
OdpowiedzUsuńJa raczej też rzadko trafiam, ale czasem się jednak zdarzy ;)
UsuńU mnie ten płyn z ziaji sprawdzał się bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńJa używałam kilka lepszych płynów i tak wysoko postawiły poprzeczkę, że ten wychodzi bardzo słabo :)
Usuńa ja lubię tą Ziajkę bardzo :)
OdpowiedzUsuńKtórą? ;)
UsuńTen płyn dwufazowy z Ziaji kompletnie mi się nie sprawdził, szczypał i nie zmywał makijażu, a krem z Ziaji z SPF 50 w ogóle nie matował i się lepił. :(
OdpowiedzUsuńU mnie dokładnie takie same wrażenia :/
UsuńJa z tego płynu dwufazowego byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńWszystko z oriflame jest nie fajne. Nie dość że produkt do bani to jeszcze ile kosztuję.
OdpowiedzUsuńBuble :)
http://liikeeme.blogspot.com/
Ja trafiłam na parę fajnych rzeczy w Oriflame, ale niestety składy są bardzo słabe, z cenami też różnie :/
UsuńMleczko Yves Rocher będę omijała szerokim łukiem. Lubię owoce leśne, ale tutaj mamy do czynienia z chemicznym zapachem i znikomym nawilżeniem.
OdpowiedzUsuńMi też mleczka z YR nie przypadły do gustu ; )
OdpowiedzUsuńOstatnio mam pecha do Ziaji - po co nie sięgnę - bubel... A mleczka YR omijam duuużym łukiem.
OdpowiedzUsuńJa mam z Ziają tak, że albo produkt jest rewelacyjny albo kompletnie beznadziejny :/
UsuńU mnie krem z filtrem ziaji nawet się sprawdził ale na mojej aktualnej trochę suchej skórze :-)
OdpowiedzUsuńFiltr z Ziaji u mnie też się w ogóle nie sprawdził ;/ Zużyłam go do ciała.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o demakijaż to Ziaja bardzo słabo wypada niestety :/
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego, ale te mleczka YR ciekawią mnie ogromnie :)
OdpowiedzUsuń