Jeśli chodzi o kosmetyki kolorowe, to często bardzo długo je testuję, zanim opublikuję recenzję. Tak też jest w wypadku pudru theBalm, o którym dzisiaj mowa. Zanim zorientowałam się, że czas przyjrzeć się mu trochę bliżej na blogu, pokazało mi się denko!
Przyznam Wam się szczerze, że z Sexy Mamą nie polubiłyśmy się na początku... Ale z czasem nasza współpraca zaczęła przebiegać coraz lepiej.
Jak na firmę theBalm przystało, opakowanie jest bardzo adekwatne do nazwy produktu, utrzymane w stylu pin-upowym, co ma w sobie swój urok. Gabaryt i kształt pudełka, czyni je wręcz idealnym do zabrania w podróż, dlatego też od jakiegoś czasu zawsze towarzyszy mi w wojażach. Jest wykonane z tektury, ale bardzo grubej i solidnej, nic się nie wygina ani nie wyciera, nie zauważyłam w zasadzie żadnych zniszczeń, mimo że nie leży ciągle w szufladzie. Mamy tutaj nawet małe lusterko, które spokojnie wystarczy do poprawienia makijażu w ciągu dnia.
Powodem, dla którego na początku z pudrem się nie dogadałam, jest kolor. Po nałożeniu zdecydowanie widziałam żółtą poświatę i lekkie przyciemnienie podkładu, dlatego też nie używam pudru zimą. Warto jednak przypomnieć, że należę do grupy wyjątkowo bladolicych. Teraz za to, kiedy słońce zaczęło w końcu wyglądać za chmur, kolor zupełnie mi nie przeszkadza. Nie zauważyłam też ciemnienia produktu w ciągu dnia i zmieniania właściwości podkładu.
Sexy Mama daje naprawdę ładne wykończenie - twarz jest matowa, ale nie jest pudrowa. Nie wysusza też skóry, co zdarzało mi się przy niektórych pudrach. W dotyku jest bardzo przyjemny, wręcz aksamitny. Nie matuje na bardzo długo, ale w tym względzie nie jest też najgorzej. Myślę, że dobry wygląd makijażu utrzymuje się ok. 4-5 godzin.
W zasadzie dostrzegam tylko jeden minus (oprócz ceny ok. 60 zł). Czasem zdarza się, że po kilku godzinach noszenia zapach pudru staje się dziwny - prawdopodobnie zależy to jednak od podkładu i nie jest bardzo uciążliwe, bo na pewno niewyczuwalne dla otoczenia.
Jak widać, czasem trzeba czasu, żeby przekonać się do jakiegoś produktu. Po początkowym niezadowoleniu odłożyłam puder do szuflady na kilka miesięcy, a ostatnio w ogóle się z nim nie rozstaję. Jeśli nie macie bardzo wymagającej, tłustej cery, to powinnyście z Sexy Mamy być naprawdę zadowolone!
Czy miałyście okazję mieć ten puder w swojej kosmetyczce?

Nie mam nic z the balm i ostatnio preferuje pudry sypkie ale to opakowanie jest takie słodkie :)
OdpowiedzUsuńJak moja poprzedniczka, nie mam żadnego produktu z tej firmy, jednak muszę przyznać, że wiele mnie kusi. Szczerze mówiąc o Sexy Mamie nawet nie słyszałam, ale obawiam się, że ten produkt wcale by się u mnie nie sprawdził..
OdpowiedzUsuńBardzo żałuje że nie mam jeszcze żadnego produkty the balm. Same opakowania kusza już na pierwszy rzut oka :)
OdpowiedzUsuńŚwietne są! I charakterystyczne, więc też dobry sposób na marketing ;)
UsuńHmm, puder który zmienia zapach podkładu po pewnym czasie noszenia? Dziwne! ;P Nigdy nie miałam żadnego produktu The Balm, ale o tym pudrze spotyka się raczej średnio przychylne opinie. Grunt, że znalazłaś na niego sposób. ;)
OdpowiedzUsuńZ tym zapachem nie dzieje się tak zawsze i z każdym podkładem. A co do opinii - ja widziałam bardzo wiele pozytywnych :)
UsuńFajnie, że w końcu się do niego przekonałaś i że się dobrze spisuje. Mnie póki co od tych produktów skutecznie odstrasza cena :)
OdpowiedzUsuńNie należą do najtańszych, ale mam kilka kosmetyków theBalm i mogę stwierdzić, że są tak wydajne, że ostatecznie cena nie jest zła ;)
UsuńCeny mają dość wysokie, a podejrzewam, że znajdzie się niejeden dobry i tańszy zamiennik :)
OdpowiedzUsuńW tym wypadku na pewno! Ale Mary Lou-Manizer jest jedyna w swoim rodzaju ;)
UsuńTeż miewam powroty do kosmetyków, które na początku mi się nie podobały i też czasami okazywało się, że są całkiem w porządku :) Jeden z takich produktów stał się później moim ulubieńcem, taki fenomen :P
OdpowiedzUsuńCzasem się tak zdarza :)
UsuńJestem fanką raczej sypkich pudrów i najlepiej transparentnych, ale bardzo podoba mi się to retro opakowanie, z resztą jak wszystkich komsetyków The Balm :D
OdpowiedzUsuńTo ich rozpoznawalny znak ;)
UsuńZnam dobre i o wiele tańsze pudry, ale opakowanie czaruje :)
OdpowiedzUsuńDla mnie kosmetyki The Balm nadal pozostają nieznane ;)
OdpowiedzUsuńOj, to błąd! ;)
UsuńFajny puder :)
OdpowiedzUsuńJa dopiero odkrywam the balm ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie u mnie by się niestety nie sprawdził.. ;)
OdpowiedzUsuń