Koreańskie kosmetyki wdzierają się szturmem do naszych łazienek. Nie mogło ich oczywiście również zabraknąć u takiej kosmetykoholiczki jak ja! Nie przepadam za maskami w płacie - zawsze wydawały mi się drogie, irytujące w zakładaniu i mało skuteczne. Jednak o maskach Skin79 słyszałam tak wiele dobrego, że obudziła się we mnie potrzeba ich przetestowania. Wybrałam wersje owocowe - truskawkową, arbuzową oraz granat(ową) ;).
Jak się okazało, maski sprawdziły się u mnie bardzo różnie - jedne zachwyciły, a inne wręcz zirytowały. Mają jednak kilka wspólnych cech, od których zacznę, żeby przy każdej z masek się nie powtarzać, tylko skupić na konkretnym działaniu.
Owocowe maski Skin79
Podstawową zaletą wszystkich masek jest to, że są bardzo dobrze nasączone. Nawet po trzymaniu ich na twarzy 20-30 minut płachta nadal jest lekko wilgotna. Dla mnie są trudne w zakładaniu - otwory na oczy są dość małe, maska jest długa, ale brakuje mi jej troszkę na bokach twarzy. Być może to specyfika mojej głowy ;)
Muszę jednak przyznać, że to najbardziej relaksujące maski, z jakimi miałam styczność. Zapach jest tak delikatny, ale zarazem uspokajający i orzeźwiający, że naprawdę ratowały mnie w stresującym ostatnio czasie. Zauważyłam też przedłużone efekty kuracji, tzn. najczęściej nie widać wyraźnego działania zaraz po ściągnięciu (oprócz odczuwalnego nawilżenia!), lecz dopiero na następny dzień. Mam też wrażenie, że wieczorna pielęgnacja po takiej masce jest skuteczniejsza. Po ściągnięciu pozostaje lekko lepka warstewka, która po kilkunastu minutach się wchłania.
A teraz wyciągam swoje notatki (serio je zrobiłam!) i przechodzimy do konkretów! Prezentuję Wam maski w kolejności, w jakiej ich używałam. Postanowiłam też pokazać je na twarzy. Dlaczego? Bo mają wyjątkowy design, dopasowany do tego, na jakim składniku głównie bazują. Zobaczcie - są naprawdę zabawne i oryginalne!
Skin 79, Strawberry girl
Na pierwszy ogień poszła truskawkowa maska o działaniu nawilżającym i rewitalizującym. Jak widać, jej założenie kompletnie mi nie wyszło ;) Wybrałam ją na sam start, dlatego, że w tamtym czasie moja cera była szara, zmęczona i leczyłam blizny po wypryskach. Niestety po ściągnięciu nie była zadowolona - skóra była bardzo miękka i nawilżona, ale zarazem zauważyłam, że pory są bardzo otwarte i pojawiły się nowe niedoskonałości. Pomyślałam, że to może taki efekt oczyszczenia skóry i faktycznie na następny dzień było znacznie lepiej, bo nowe wypryski zaczęły się goić, podkład zdecydowanie ładniej rozłożył się na cerze, a skóra była matowa przez wiele godzin. Nie byłam jednak jakoś szczególnie zachwycona.
Skin79, Watermelon girl
Druga maska wynagrodziła mi lekki szok, jaki doznałam po pierwszej, bo okazała się naprawdę rewelacyjna! Producent wskazuje na jej nawilżające i kojące właściwości, co faktycznie się sprawdziło. Jak widzicie, jej prawidłowe założenie wyszło mi już zdecydowanie lepiej, bo wiedziałam, jak się do tego zabrać. W sumie jako arbuz chyba wyglądam najlepiej :D Po ściągnięciu płatu skóra była nawilżona, miękka, bardzo odprężona i ukojona. Zmniejszyła się ilość zaczerwienień, a nawilżenie utrzymało się jeszcze następnego dnia, zauważyłam też, że wypryski ładnie się zagoiły. Tę maskę spokojnie można zastosować przed jakimś większym wyjściem, bo makijaż będzie po niej pięknie wyglądał i lepiej się utrzymywał.
Skin79, Pomegranate girl
Jako ostatnią przetestowałam maskę z granatem i najmniej przypadła mi ona do gustu. Przeznaczona jest do skóry dojrzałej i być może na takiej faktycznie się sprawdzi, bo po zdjęciu zauważyłam widoczne napięcie i jakby wyrównanie zmarszczek. "Designersko" jest w sumie najmniej ciekawa i również moja skóra się z nią nie dogadała. Po ściągnięciu cera miała dziwne, lekko pomarańczowe zabarwienie, pojawiły się też nowe wypryski, a następnego dnia nastąpił wręcz wysyp. Niedoskonałości w formie grudek były jakby bardziej wypukłe i mocniej widoczne. Uważajcie więc, jeśli macie skórę skłonną do zapychania.
Czy mieliście styczność z owocowymi maskami od Skin 79?

Kuszą :)
OdpowiedzUsuńMiałam arbuzową i fajnie się u mnie sprawdziła ;) Teraz przerzuciłam się na maseczki Holika Holika ;)
OdpowiedzUsuńTo u mnie arbuzowa też super! :D
UsuńMaski w płachcie, to jest to! Muszę spróbować koniecznie tych, które polecasz :)
OdpowiedzUsuńPolecam arbuzową - świetnie nawilża! :)
Usuńciekawe :-)
OdpowiedzUsuńArbuzik więc najbardziej mnie zaciekawił, choć na twarzy wszystkie wyglądają cudnie ;D
OdpowiedzUsuńŚmieszne są! Chociaż jak je założyłam, to byłam trochę zawiedziona, bo dziewczyny w Internecie wyglądają w nich zdecydowanie lepiej ode mnie :D
UsuńMam cerę suchą, więc wersja arbuzowa wydaje się być stworzona dla mnie :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie ją wypróbuj :)
UsuńJakie fajne i urocze maseczki <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Niecoinna
Urocze są te maseczki. Może kiedyś się skuszę na zakup :)
OdpowiedzUsuńMiałam je ostatnio na oku :)teraz już wiem która przetestuje :)
OdpowiedzUsuńArbuzową koniecznie muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie jadę po zakupy i mam zamiar kupić różne maseczki, więc ten post zdecydowanie mi się przydał. dziękuję! ;))
OdpowiedzUsuńChyba widziałam je ostatnio w drogerii Jasmin.. Wpadłam na chwilę, bo akurat miałam po drodze, zachwyciłam się ilością kosmetyków, których nie można na co dzień dostać w innych drogeriach i podjęłam decyzję o rychłym powrocie :) Dopisuję więc arbuzową na listę zakupów! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie kupiłam je w drogerii Jasmin :)
Usuń