Już za półtora tygodnia Święta! Czy też cieszycie się tak mocno jak ja na myśl o kilku dniach zwolnionego tempa? :) Mimo że może nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę, kalendarzowa zima dopiero przed nami! Dlatego czas podsumować ostatnie tygodnie w postaci ulubieńców. Co uprzyjemniło mi tegoroczną jesień?
Isana, żel pod prysznic Witaminy & jogurt
Owocowy żel pod prysznic to doskonały pomysł niezależnie od pory roku. W ostatnich tygodniach towarzyszyła mi Isana, której zapach przypomina mi... oranżadę! Produkt ma fajną, odpowiedno gęstą konsystencję i nie wysusza skóry. Myślę, że żele Isany można uznać za zamiennik sławnej Balei, choć zapachy są troszkę mniej soczyste.
Biały Jeleń, hipoalergiczny płyn micelarny
Produkt, który mogę spokojnie uznać za pozytywne zaskoczenie ostatnich miesięcy. Jest niesamowicie skuteczny w demakijażu - radzi sobie nawet z najtwardszymi zawodnikami w postaci tuszów. A do tego żadnego podrażnienia, zaczerwienienia czy pieczenia. Dla mnie cudo!
Pilomax, maska regenerująca do włosów cienkich
Maska Pilomax kilkukrotnie pojawiała się w postach z serii Niedziela dla włosów, ale na razie nie doczekała się jeszcze większej ilości miejsca na blogu i zdecydowanie trzeba to nadrobić. Rzadko zdarzają się produkty do włosów, które mnie zachwycają, ale w końcu coś znalazłam. Moje włosy absolutnie ubóstwiają ten produkt! Po użyciu są dociążone, ale zarazem bardzo lekkie. Dzięki masce odkryłam, że moje włosy lubią się z aloesem i zdecydowanie warto wprowadzić go do mojej pielęgnacji.
Batiste, suchy szampon
Nieubłaganie nadszedł czas codziennego zakładania czapki. Dla mojej fryzury zawsze oznacza to kompletną katastrofę - brak objętości i szybkie przetłuszczanie. Jak zwykle niezastąpiony w okresie jesienno-zimowym jest dla mnie suchy szampon Batiste, kiedy trzeba odświeżyć włosy przed wieczornym wyjściem. Wersja Oriental, której obecnie używam, obłędnie pachnie kwiatami i... różem (nieprzypadkowo ma takie opakowanie)!
Joanna, system regeneracji Ultraplex
Całą moją relację z przebiegu zabiegu Ultraplex oraz efektów mogliście prześledzić na blogu. Jego zadaniem jest odbudowa struktury włosa. Ja jestem bardzo zadowolona - włosy zdecydowanie odżyły, były mięciutkie i błyszczące, a ten chłodny czas daje im jednak w kość. Jestem przekonana, że jeszcze sięgnę po ten zestaw w najbliższej przyszłości.
Zoeva, paleta cieni Naturally Yours
Tę paletę w uniwersalnych odcieniach miałam na oku od dawna, ale nie spodziewałam się, że aż tak przypadnie mi do gustu. Na początku nie byłam przekonana do złotej tonacji, ale nauczyłam się używać palety i odpowiednio łączyć kolory, żeby makijaż do mnie pasował. Można powiedzieć, że teraz jesteśmy nierozłączne i towarzyszy mi każdego dnia (!) od momentu zakupu - to zdecydowanie o czymś świadczy. Cienie są kremowe, dobrze napigmentowane i mają niezłą trwałość (choć u mnie bez dobrej bazy nic cały dzień nie przetrwa, nawet Zoeva).
Inglot, bibułki matujące
Te bibułki matujące są naprawdę wyjątkowe. Są wykonane z zupełnie innego materiału niż inne produkty tego typu. Ich chłonność jest imponująca - wystarczy jedna, niewielka bibułka, aby z całej twarzy usunąć sebum i cieszyć się pięknym, matowym makijażem jeszcze przez wiele godzin. Jedynym minusem jest cena, która nie pozwala na używanie bibułek na co dzień. Dla mnie to jednak must-have na ważne wyjścia.
Annabelle Minerals, mineralny róż do policzków Rose
O ile podkłady mineralne Annabelle Minerals kompletnie nie przypadłu mi do gustu, o tyle róże są naprawdę genialne! Kolor Rose jest absolutnie obłędny i naprawdę uniwersalny. To przygaszony róż, nadający zdrowego rumieńca, ale niemający nic z cukierkowego tonu. Róż ma formę sypką i najlepiej sprawdza się przy nim puchaty pędzel, który dobrze rozprowadzi i rozblenduje produkt. Mocno zbity pędzel może nam niestety zrobić krzywdę, bo róż jest mocno napigmentowany i wystarczy dosłownie odrobinka. Jeśli chodzi o trwałość, to wiele zależy tutaj od podkładu, bo nie ze wszystkimi równie dobrze się dogaduje. Ja doceniam go jednak za naturalność i lekkość w noszeniu.
Miss Sporty, długotrwały żelowy eyeliner
Jakiś czas temu otrzymałam od Miss Sporty paczkę-niespodziankę, w której znalazły się m.in. kredki do oczu. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się po nich jakiegoś szałowego efektu, ale się pomyliłam, bo okazały się rewelacyjne! Ogromnym plusem jest mięciutka konsystencja, dzięki czemu kredka sunie po oku jak masełko, a przy tym ma świetną pigmentację. Zaskoczyła mnie też trwałość - kredki trzymają się na oku calutki dzień, choć wieczorem można czasem zauważyć, że końcówka kreski nie jest już tak wyraźna. Są też minusy - niestety zdarza się, że kredki są połamane w środku opakowania (widziałam w Internecie, że zdarzyło się tak nie tylko u mnie) oraz to, że nie mają dołączonej temperówki, ponieważ już po pierwszym użyciu końcówka przestaje być ostra i ciężko wykończyć precyzyjnie jaskółkę. W ofercie jest kilka kolorów, ale mnie szczególnie przypadła do gustu klasyka, czyli czerń i brąz.
A co Wam przypadło do gustu jesienią? :)

Też mam róż Annabelle Minerals, tylko w odcieniu NUDE i go uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńŻele z Isany stają się ulubieńcami coraz częściej i coraz więcej z nas się do nich przekonuje. Fajnie, jak tani kosmetyk sprawdza się nie tylko u mnie, ale też u wielu innych dziewczyn. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLubię bibułki Inglot, paletkę Zoeva i róż Rose :)
OdpowiedzUsuńZoeva <3
OdpowiedzUsuńżele z isany lubię, ale akurat ta wersja zapachowa mi nie podchodzi.
OdpowiedzUsuńTo jest zawsze kwestia indywidualna. Mnie ta się spodobała najbardziej ;)
UsuńŻele Isana też lubię, ale nie wszystkie wersje są dobre.
OdpowiedzUsuńKtóre polecasz? :)
UsuńRóż Annabelle super jest :D
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować ten micel Biały Jeleń, teraz mam ich krem do twarzy i jestem bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię produkty firmy Isana :) A jeśli chodzi o suchy szampon, jest rewelacyjny - ja używam wersji, która zwiększa objętość :D
OdpowiedzUsuńŻele Isany ubóstwiam , a paletka zoevy jest najlepsza mam wiele ale do niej wracam najcześciej :)
OdpowiedzUsuńO paletach Zoeva słyszałam dużo dobrego, sama zastanawiam się nad zakupem 😊
OdpowiedzUsuńWarto! Tym bardziej, że cena 70 zł za taką paletę to wcale nie jest tak dużo ;)
UsuńOd żeli z Isany jestem uzależniona, a wśród nich jest też ten jogurtowy - ubóstwiam go! Odzywka z pilomaxa czeka na swoją kolej, chyba czas ją sprawdzić, a jeśli chodzi o bibułki matujące z Inglota to faktycznie są super, tylko ta cena nieco przeraża, porównując do innych ;)
OdpowiedzUsuńpaletki zoeva też są na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńAleż mi narobiłas ochoty na ten żel z Isany!
OdpowiedzUsuńA co! :D
Usuńuwielbiam ten żel pod prysznic ;
OdpowiedzUsuńoch Batiste to mój must have! Przetestowałam wiele suchych szamponów, ale zawsze wracam do tej firmy :)
OdpowiedzUsuńPaletka.piekna. batiste jeden z lepszych suchych szampnow.
OdpowiedzUsuńBatiste to również mój ulubieniec! :)
OdpowiedzUsuńlubię Biały Jeleń:)
OdpowiedzUsuńPrawdopodbnie mamy zupełnie różne typy włosów, bo z moimi ta maska Pilomaxu robiła małą masakrę - puch i sianko ;D
OdpowiedzUsuńZdaje mi się, że właśnie nasze włosy są kompletnie różne, bo już kiedyś pisałaś, że nie sprawdziło się i Ciebie coś, co mnie zachwyciło :D
Usuńużywałam tej regeneracji i też mogę zaliczyć ją do moich ulubieńcy jesieni, ale zaraz po semilacach bo jestem mega zadowolona z ich nowego zestawu startowego!
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbuję płynu micelarnego z Białego Jelenia ;) mam nadzieję, że się u mnie sprawdzi równie dobrze, jak u Ciebie!
OdpowiedzUsuńKiedyś ludzie śmiali się z Białego Jelenia, głównie kojarzony jedynie z szarym ubogim mydłem. Dzisiaj na szczęście już tego nie ma, marka ma naprawdę bardzo dobrą renomę, a wszystko to dzięki bardzo dobrym produktom, przede wszystkim jakościowo ale i także cenowo.
OdpowiedzUsuń