Tołpa, Płyn micelarny
Ten płyn micelarny wrzuciłam zupełnie przypadkowo do koszyka, bo miałam raczej niewiele okazji do zetknięcia się z marką Tołpa. Płyny micelarne zużywam litrami, więc zawsze jest okazja do wypróbowania czegoś nowego. Rzadko zdarza mi się, żeby płyn do demakijażu zupełnie mi nie podpasował, ale w końcu trafiłam na takiego gagatka. Nie dość, że ma dziwny zapach, nie radzi sobie z tuszem, to jeszcze po jego użyciu skóra jest zaczerwieniona i podrażniona, a ta wokół oczu w szczególności. Mam raczej wrażenie, że rozmazuje podkład niż dokładnie go zmywa. Na pewno te produkt już nigdy nie znajdzie się mojej łazience.
Bielenda, Aktywne serum rozjaśniające z witaminą C
Wydaje mi się, że niestety dość trudno znaleźć dobre serum z witaminą C. Mimo że zużyłam już niemal całą buteleczkę serum Bielendy, niestety nie dostrzegam efektów. Liczyłam przede wszystkim na rozjaśnienie blizn potrądzikowych, ale produkt na nie nie działa. Dodatkowo, zamknięty jest w przezroczystej butelce, co w tym przypadku jest nietrafione, bo taki produkt nie może mieć kontaktu ze światłem. Ja trzymam go w szafce w łazience, gdzie nie ma dostępu do naturalnego światła, ale w przeciwnym wypadku trzeba by go codziennie wyjmować z kartonika. Nie da się ukryć, że niestety to zmniejsza komfort stosowania. Muszę jednak przyznać, że buteleczka jest wyjątkowo trwała. Upadła mi ze sporej wysokości na płytki i myślałam, że nasza przygoda się zakończyła, ale stłukła się "jedynie" pipeta w środku.
Joanna, Żel pod prysznic z bananem
Peelingów myjących Joanny używam już od kilku lat, bo uwielbiam ich intensywne owocowe zapachy, dlatego też zdecydowałam się na dużą butlę żelu pod prysznic. Niestety jestem zawiedziona, bo zapach jest bardzo chemiczny i przypomina mi... Wibowit z dzieciństwa (często mam dziwne skojarzenia, jeśli chodzi o zapachy ;)). Niestety działał dość mocno wysuszająco na moją skórę, więc nie zdecyduje się już na żele pod prysznic z tej serii.
Lirene, Ultra zmiękczający krem-maska do stóp
Wiem, że wielu z Was zapomina o pielęgnacji stóp, ale ja jestem w tej kwestii regularna, bo moje stopy same proszą o uwagę. Kilka dni bez kremu skutkuje zawsze ogromnym przesuszeniem i szorstkością. Kiedy sięgam po krem do stóp, bardzo często wybieram te z mocznikiem w składzie, bo jest to składnik, który powoduje, że skóra jest miękka. Od kremu oczekuję dobrego nawilżenia, odczucia przyjemnej ulgi po nałożeniu, a także mniejszego narastania grubej skóry na spodzie stóp. Pomimo że krem przeznaczony jest właśnie do problemów z szorstką i grubą skórą, nawet nazwany jest maską, co sugeruje intensywne działanie, ja takiego nie zauważyłam. Dzięki olejkowi herbacianemu w składzie, produkt ma właśnie jego zapach - szczególnie za nim nie przepadam, ale da się to przeżyć. Krem natomiast po nałożeniu zostawia dziwnie tępą warstwę, która mnie irytuje, a do tego nie odczuwam nawilżenia. Może stopy nie są ekstremalnie przesuszone, ale nie są też dla mnie odpowiednio wypielęgnowane.
Używaliście któregoś z tych kosmetyków? Jakie są Wasze wrażenia?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeśli spodobał Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, co będzie motywować mnie do dalszej pracy!
Nie reklamuj się - staram się zaglądać do wszystkich, którzy komentują moje posty.
Serdecznie zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami na poruszane przeze mnie tematy :)