Myślałam, że ze względu na małą ilość zakupów w tym miesiącu nie będzie postu z nowościami, ale w weekend wybrałam się też na łupy ubraniowe. Postanowiłam więc to wszystko razem połączyć i zaprezentować Wam w jednym zbiorczym wpisie :)
W kosmetykach ograniczyłam się do niezbędnego minimum i pewniaków. U mnie dość szybko kończy się płyn micelarny i krem do stóp, więc niemal ciągle muszę je dokupować. Dlatego też zdecydowałam się na ogromną butlę (aż 700 ml!) micela firmy Garnier, który na pewno wiele z Was zna i lubi. W końcu wystarczy mi na dłużej! Ostatnio używałam kremu do stóp z Lirene, który kompletnie nie przypadł mi do gustu. Teraz moje stopy są przesuszone i aż proszą się o porządną regenerację, dlatego postawiłam na sprawdzony krem marki Evree.
Zakup nowego zapachu był kompletnie nieplanowany, ale w Hebe trafiłam na obniżkę z okazji Dnia Matki, tak więc Beyonce w wersji czerwonej przywędrowała ze mną do domu.
Naszywki będą teraz prawdziwym hitem - na tę koszulę trafiłam zupełnym przypadkiem w Sinsay, choć nie szukałam niczego w tym stylu. Krój i kolor są bardzo klasyczne, a tego typu paski też nie wychodzą z mody. Koszula może mieć zarówno długi rękaw, jak i 3/4 po podwinięciu. Świetne jest w niej też to, że jest asymetryczna i tył jest dłuższy, przez co unikam gołych pleców przy schylaniu ;) Wspomniane wcześniej kolorowe naszywki sprawiają, że koszula ma casualowy i zabawny charakter.
Moje ubraniowe poszukiwania skupiały się głównie na spódnicy i sukience. Od paru tygodni nie mogłam nic dla siebie znaleźć, bo moja kobieca sylwetka nie wygląda dobrze w każdym kroju. W końcu udało mi się trafić na klasyczną spódnicę w H&M i to w jasnym, kremowym kolorze. Tego typu model sprawdzi się na każdą okazję i łatwo będzie ją połączyć z górą. Minusem jest gniotący się materiał - sprawia ogromny problem przy prasowaniu. W Greenpoincie kupiłam prostą sukienkę bez rękawów w kwiaty - zdecydowanie lepiej będzie na mnie wyglądać z paskiem podkreślającym talię. Materiał jest niesamowicie cieniutki, więc sukienka idealnie sprawdzi się podczas letnich upałów.
Wychodzę z założenia, że piżam nigdy nie można mieć za dużo, bo to taka część garderoby, którą często pierzemy i szybko się niszczy. Jako że ostatnio sporo wyjeżdżam, nowy komplet będzie w sam raz! Dla mnie najlepsze są piżamy z krótkim rękawem i spodniami 3/4 - w zasadzie są dobre na każdą pogodę. Piżamę marki Cornette upolowałam w promocji, więc zakup też był spontaniczny. Zobaczcie, jaka jest śliczna! Z jednej strony bardzo kobieca dzięki koronkowym wstawkom, ale spodnie w szpilki zdecydowanie trzeba potraktować z przymrużeniem oka.
A jak tam Wasze zakupy w maju? Poszalałyście na promocji 2+2 w Rossmannie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeśli spodobał Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, co będzie motywować mnie do dalszej pracy!
Nie reklamuj się - staram się zaglądać do wszystkich, którzy komentują moje posty.
Serdecznie zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami na poruszane przeze mnie tematy :)