Kiedy za oknem szarość, chłód i plucha, ja pod prysznicem przenoszę się we inny świat - gorący, ale jednocześnie orzeźwiający. Jak to możliwe? Dzięki żelowi Balea o zapachu arbuza :)
Myślę, że żeli pod prysznic Balea nie trzeba Wam przedstawiać. Nawet jeśli same ich nie używałyście, na pewno nieraz słyszałyście lub czytałyście przychylne komentarze.
Od żelu pod prysznic nie wymagam zbyt dużo, ale czasem jakaś perełka trafia na listę tych produktów, które mi się nie nudzą. A pod prysznicem nudy nie znoszę, często mam kilka butelek żeli i peelingów, żeby dostarczać sobie każdego wieczoru innych wrażeń.
Żel Balea o zapachu arbuza należy właśnie do tych kosmetyków, których mogłabym używać bez końca. Zapach jest soczysty i odświeżający jednocześnie. Konsystencja jest dosyć gęsta, a nawet lekko kremowa, dodatkowo produkt dobrze się pieni. Absolutnie nie wysusza on skóry, nie powoduje ściągnięcia, a może nawet delikatnie nawilża, choć nie zastąpi nam balsamu. Nic się jednak nie stanie, jeśli po wieczornym prysznicu zapomnimy o mocniejszej dawce nawilżenia - następnego dnia konsekwencje nie będą szczególnie odczuwalne.
Cudowny zapach, odpowiednia konsystencja, niewysuszanie skóry, niska cena - czy można chcieć czegoś więcej? Według mnie nie :) Szkoda jedynie, że z dostępnością tych kosmetyków nie jest najlepiej. Przy kolejnej okazji robię zapas tego żelu!
Kto pisze się na taką owocową przygodę pod prysznicem? ;)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeśli spodobał Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, co będzie motywować mnie do dalszej pracy!
Nie reklamuj się - staram się zaglądać do wszystkich, którzy komentują moje posty.
Serdecznie zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami na poruszane przeze mnie tematy :)