Kiedyś codzienne robienie pełnego makijażu wydawało mi się niemożliwe, teraz udało mi się dojść do wprawy i skrócić czas jego
wykonywania na tyle, że mogę się nim cieszyć każdego dnia :)
Swój
make-up dopasowuję do planu dnia i jego intensywności. Kiedy dzień poza
domem kończy się szybciej, stawiam na lżejszy makijaż, kiedy zadań jest
dużo - skupiam się na trwałości. Dlatego też w dzisiejszym poście
zobaczycie wersje makijażu dopasowane do obu trybów dnia.
Podstawą jest oczywiście podkład. W mojej kosmetyczce zawsze mam Revlon ColorStay. Jest to jednak dość ciężki podkład, dodatkowo moja skóra nie lubi, kiedy ciągle używa się jednego fluidu, bo przestaje z nim współpracować, dlatego nakładam go w dni, kiedy zależy mi na kilkunastogodzinnej trwałości podkładu. W pozostałe dni aplikuję mieszankę kremu BB z Oriflame oraz podkładu z MakeUp Atelier Paris. Ten drugi w tym momencie jest dla mnie troszkę za jasny, poza tym nałożony sam na moją skórę bardzo szybko się ściera. Taka mieszanka jest natomiast gdzieś po środku - krycie i trwałość określiłabym jako średnie.
Pod oczy ląduje mój ulubiony żółciutki korektor z L'Oreala, który fajnie kryje zasinienia. Pojedyncze niedoskonałości zakrywam kamuflażem z Catrice w płynie. W tej roli sprawdza się świetnie, bo jego kolor jest dla mnie zbyt siny bym mogła go nakładać pod oczy.
Mam niesamowicie tłuste powieki, więc mój makijaż oczu nie istnieje bez bazy. W tym momencie używam matowej wersji z Zoevy i uważam, że to bardzo dobra baza, choć u mnie nie zawsze daje radę, bo jestem naprawdę trudnym przypadkiem. Zdecydowanie też lepiej współpracuje z cieniami tej samej marki niż z innymi.
W "lekkie" dni używam palety theBalm Nude Tude - w ostatnich tygodniach jakoś wyjątkowo pasuje mi to zestawienie kolorystyczne. Jeśli po pracy muszę jeszcze wybrać się na miasto, stawiam na klasykę - paletę Zoeva Naturally Yours. Mam już tutaj wypracowane dwa zestawy makijaży, które w połączeniu z bazą Zoevy czasem wytrzymują nawet intensywny trening fitnessu (nie krzyczcie - ćwiczę w makijażu, bo biegnę na trening prosto z pracy ;)).
Ostatnio skupiam się na zużyciu pudru sypkiego z Kobo - czy tylko ja tak wolno denkuję pudry?! Jest średni - nie wysusza bardzo skóry, lekko przedłuża trwałość podkładu, ale raczej już do niego nie wrócę. Bardzo ważnym dla mnie elementem są brwi, na które nakładam świetną pomadę z Inglota.
Uwielbiam konturowanie twarzy! Zawsze używam bronzera Bahama Mama (zagubił się na zdjęciu ;)), a potem uzupełniam go różem, bo uwielbiam ten efekt świeżości na policzkach. Przy lżejszym makijażu stawiam na jasny odcień od Bell, przy mocniejszym na róż z Inglota, który jest intensywny i nieźle się trzyma.
Kompletnie nie mam teraz ochoty na matowe pomadki. Kiedy się spieszę, aplikuję nawilżający błyszczyk z Miss Sporty lub pomadkę z Wibo w kolorze nude. Jeśli mogę dłuższą chwilę poświęcić ustom, maluję je szminkami Miss Sporty o bardziej nasyconych, jesiennych odcieniach.
A jak wygląda Wasz makijaż na co dzień?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeśli spodobał Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, co będzie motywować mnie do dalszej pracy!
Nie reklamuj się - staram się zaglądać do wszystkich, którzy komentują moje posty.
Serdecznie zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami na poruszane przeze mnie tematy :)