Weekend to idealny moment na maseczkę, prawda? A co powiecie na połączenie maski w płacie i glinek? Według mnie brzmi intrygująco!
Niedawno trafiłam na wielką wyprzedaż masek w Skin79 - te, które oglądacie w tym wpisie, udało mi się dorwać za... 3 zł! Cena masek w płacie niestety na razie jest jeszcze dość wysoka, więc chętnie korzystam z wszelkich promocji, bo to niesamowicie wygodny i praktyczny sposób dbania o urodę.
Przetestowałam dla Was maski, w których składzie oprócz glinek znajdziemy muł z wulkanicznych okolic Hawajów. Mają one zwężać pory, matowić cerę i szczególnie korzystanie wpływać na skórę tłustą i trądzikową.
Przyznam Wam się szczerze, że miałam problem z pierwszą aplikacją maski, ponieważ z obu stron jest ona zabezpieczona folią i nie byłam pewna, od której strony powinnam zacząć. Ale teraz mogę już Wam podpowiedzieć, jak to poprawnie zrobić :) Najpierw należy ściągnąć cieńszą, przezroczystą folię i tą stroną przyłożyć maskę do skóry, a następnie oderwać grubszą, białą warstwę. Na ogromny plus zasługuje to, że maska składa się z dwóch części - górnej i dolnej, dzięki czemu zdecydowanie łatwiej nałożyć płat i dopasować maskę do twarzy. Te maski trzymamy na twarzy aż pół godziny i czekamy aż całość całkowicie zaschnie, dzięki czemu usunięcie płatu jest bardzo proste. Producent zaleca także umycie skóry po zdjęciu maski, a następnie nawilżenie.
Hawaiian Mud Sheet Mask - Green Soothing
Wersja zielona ma przede wszystkim oczyszczać pory i wygładzać skórę. Pierwsze zadanie zostało wykonane mniej więcej w połowie - część porów faktycznie była oczyszczona, ale efekt nie był szczególny. Trzeba jednak przyznać, że skóra była niesamowicie miękka i gładka w dotyku. Cera była zmatowiona, a pory zwężone, ale nie zauważyłam, aby utrzymało się to także następnego dnia.
Po nałożeniu maski odczuwalne było chłodzenie, a wraz z zasychaniem glinki również ściągnięcie, w szczególności na policzkach. Po zdjęciu płatu skóra była w związku z tym dosyć mocno przesuszona, ale za to koloryt był wyrównany.
Podsumowując, maska była w porządku, ale jej działanie mnie nie zachwyciło.
Hawaiian Mud Sheet Mask - Pink Vitality
Zdecydowanie lepiej współpracowało mi się z wersją różową, choć maska zaschnęła znacznie szybciej i zaczęła się odklejać od skóry. Pory były bardzo dobrze oczyszczone i zwężone, nie było odczuwalne aż tak duże ściągnięcie skóry. Cera była zaróżowiona i wyglądała zdrowiej.
Następnego dnia zauważyłam, że makijaż zdecydowanie lepiej się utrzymuje, choć sam podkład nie wyglądał rewelacyjnie, bo w niektórych miejscach widać było suche skórki. Mogło to jednak wynikać z tego, że użyłam masek w tym samym tygodniu, jedynie z dwudniową przerwą.
Po takiej kuracji dostrzegłam jednak znaczną poprawę w kondycji cery - wygoiły się wszelkie stany zapalne, zaczerwienienia, a ogólna ilość wągrów i niedoskonałości znacznie się zmniejszyła.
Uwielbiam glinki i jak widać, ich regularne stosowanie przynosi zauważalne efekty. Czy Wy też lubicie działanie glinek?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeśli spodobał Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, co będzie motywować mnie do dalszej pracy!
Nie reklamuj się - staram się zaglądać do wszystkich, którzy komentują moje posty.
Serdecznie zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami na poruszane przeze mnie tematy :)