Słyszałyście o takim wynalazku jak maska na usta? Mnie już oczywiście obiło się coś wcześniej o uszy, ale przetestowałam taką maskę zupełnym przypadkiem. Czy jednak sama zdecydowałabym się na kupno?
Maska nie wygląda zaskakująco - to hydrożelowy płat nasączony składnikami aktywnymi zamknięty szczelnie w saszetce. Trzeba przyznać, że płatek bardzo dobrze przylega do skóry i obejmuje nie tylko same usta, ale również spory obszar wokół nich.
Skład jest naprawdę przyjemny - kolagen, kwas hialuronowy, olejek różany, ekstrakt z czereśni, a nawet witaminy. Maska ma na celu poprawić jędrność skóry i warg, nawilżyć, zregenerować, uszczelnić naczynia krwionośne, a nawet zwalczyć zaczerwienienia czy przebarwienia.
Płat należy nałożyć na usta na 20-30 minut. W tym czasie odczuwałam dziwne mrowienie - dla mnie średnio przyjemne. Po ściągnięciu maski faktycznie skóra jest napięta, wygładzona i rozjaśniona. Usta są nawilżone, ale nie jest to uczucie ulgi, jaki daje nałożenie na wargi balsamu.
Odnoszę jednak wrażenie, że podobny efekt do uzyskanego jesteśmy w stanie spokojnie uzyskać maseczkami na całą twarz oraz balsamami do ust. Tutaj mamy produkt dedykowany tylko niewielkiej części twarzy, za który musimy zapłacić 8 zł. Czy warto? Według mnie niekoniecznie i nie sięgnę po produkt tego typu ponownie.
A jakie jest Wasze zdanie na temat maseczek na usta?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeśli spodobał Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, co będzie motywować mnie do dalszej pracy!
Nie reklamuj się - staram się zaglądać do wszystkich, którzy komentują moje posty.
Serdecznie zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami na poruszane przeze mnie tematy :)