Powracam do Was z moimi testami masek w płacie - tym razem przyjrzałam się bliżej serii Seoul Girl's Beauty Secret Mask od Skin79, której cechami charakterystycznymi są kolorowe, wypełnione rysunkami opakowania oraz wyciągi z kwiatów w składzie.
Muszę przyznać, że te maski łatwo się nakłada i można je dosyć dobrze dopasować do twarzy. Ponadto, płat jest miękki i bardzo dobrze przylega do skóry przez cały zabieg. Bardzo zaskoczyło mnie, że w opakowaniu nie jest zbyt dużo esencji i po wyciągnięciu płatu w zasadzie nie zostaje już nic do nałożenia na szyję czy dekolt, co jest sporą stratą. Aplikacja wszystkich masek z serii nie powinna przekraczać 15 minut zgodnie z zaleceniem producenta.
A teraz przyjrzyjmy się bliżej poszczególnym maskom.
Vital Care
Maska zawiera wyciąg z wiesiołka dwuletniego, ma ona łagodzić podrażnienia i stany zapalne oraz wygładzać drobne zmarszczki. Zapach można określić jako kwiatowy, ale był w zasadzie ledwo wyczuwalny. Faktycznie zauważyłam, że cera stała się rozjaśniona i rozświetlona, napięta i nawilżona, a zaczerwienia się zmniejszyły. Następnego dnia skóra miała ładniejszy koloryt, a makijaż ładnie się trzymał. Niestety był też pewien skutek uboczny w postaci nowych niedoskonałości na brodzie, za co winię własnie ten produkt.
Moisturazing Care
W składzie produktu znajdziemy wyciąg z lotosu i róży damasceńskiej, a producent obiecuje poprawę elastyczności i kolorytu, nawodnienie skóry oraz zapobieganie powstawaniu niedoskonałości. Ta maska bardzo mi się spodobała - nakładaniu towarzyszył kwiatowo-kremowy zapach oraz uczucie natychmiastowej ulgi, jakby łagodzącego kompresu. Skóra była gładka, miękka w dotyku, nawilżona i rozjaśniona. Zgodnie z obietnicą koloryt się wyrównał, a wypryski się zmniejszyły. Następnego dnia cera zdecydowanie mniej się przetłuszczała. Jestem na tak!
Soothing Care
Maska zawiera kompleks roślinny - nagietek lekarski oraz wyciąg z lawendy i rumianku. Ma koić podrażnioną skórę, regenerować ją i działać przeciwzapalnie. Tak jak w przypadku poprzedniczki ta wersja dawała wrażenie nałożenia kompresu, miała też podobny zapach, a zabieg był niesamowicie przyjemny i relaksujący. Cera stała się przyjemna w dotyku, nawilżona i napięta. Wydawała się lekko zaróżowiona, ale za to następnego dnia wyraźnie rozjaśniona. W przypadku tej maski esencja bardzo ładnie się wchłonęła.
Brightening Care
W tej wersji producent zwraca uwaga na zawartość wyciągu z wiśni Yoshino, który działa łagodząco, przeciwzapalnie, antyalergicznie oraz rozjaśniająco. Z całego zestawienia ta maska wypadła zdecydowanie najsłabiej. Po aplikacji odczuwalne było delikatne mrowienie, w trakcie zabiegu płat jakby coraz mniej przylegał do skóry, a po zdjęciu skóra była lekko ściągnięta. W przeciwieństwie do pozostałych zapach maski miał cytrynową nutę i utrzymał się przez cały czas. Nie zauważyłam w zasadzie żadnego większego efektu, może pory były trochę mniejsze. Esencja zostawiła po sobie nieprzyjemną, lepką warstwę.
Która z masek najlepiej sprawdziłaby się na Waszej skórze?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeśli spodobał Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, co będzie motywować mnie do dalszej pracy!
Nie reklamuj się - staram się zaglądać do wszystkich, którzy komentują moje posty.
Serdecznie zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami na poruszane przeze mnie tematy :)