Już Wam kiedyś wspominałam, że wpisy o zapachach pojawiają się rzadko, bo nie jest to wcale taki prosty temat. Ale ostatnio mnie oświeciło i stwierdziłam, że mogę Wam pokazać wszystkie flakony, które aktualnie mam - dzięki temu będziecie miały w jednym poście szybki przegląd kilku produktów i być może coś Wam wpadnie w oko :)
YSL, Mon Paris
To mój pierwszy zapach kupiony w perfumerii, więc chyba zawsze będę miała do niego jakiś sentyment ;) Kwiatowy, słodki, sensualny i wciągający. Zapach to połączenie kwiatu datury (znany również pod nazwą bielunia), paczuli i piżma. Do tego ma przepiękny flakon - wpadlibyście na to, że nawiązuje do damskiego garnituru? Uwielbiam właśnie takie nuty zapachowe, więc dla mnie jest idealny zarówno na dzień, jak i na wieczór.
Giorgio Armani, Si
Znany i dosyć popularny zapach. Kiedyś pani w perfumerii mi go odradzała, argumentując, że będę pachnieć jak wszyscy ;) Ja wyczuwam tu pudrowo-waniliową nutę, którą tworzy tak naprawdę połączenie czarnej porzeczki i piżma. Dla mnie to zapach, który określiłabym jako otulający, idealnie pasuje do ciepłego szalika, ale zarazem ma w sobie coś eleganckiego.
DKNY, Be Delicious - Fresh Blossom
Propozycja od Donny Karan ma w sobie świeżość wiosny i woń rozwijających się kwiatów. I faktycznie mamy tu połączenie owoców i kwiatów - grejpfruta, porzeczki, brzoskwini, róży i jaśminu. Zapach jest subtelny, delikatny i dziewczęcy. Powiedziałabym, że w ciągu dnia trzyma się bardzo blisko skóry, nie roztacza wokół siebie wyraźnej aury, lecz jest dyskretny. Niestety nie jest zbyt trwały i według mnie nie zapada w pamięć. Charakterystyczna dla tych zapachów butelka niestety nie jest zbyt wygodna w codziennym użytkowaniu.
Jean Paul Gatier, Scandal A Paris
Mój najnowszy nabytek, z którym wiąże się ciekawa historia. Szukałam perfum podczas ostatniej promocji w Douglasie i ekspedientka poleciła mi ten zapach. Postanowiłam przed kupnem trochę się z nim oswoić i zobaczyć, jak będzie współgrał ze skórą. Kiedy wyszłam ze sklepu, podbiegła do mnie dziewczyna i zapytała, czym pachnę - wtedy wiedziałam, że muszę wrócić po buteleczkę ;) Zapach jest bardzo słodki, wręcz landrynkowy, ale rozwija się i zaczyna wpadać w pudrową nutę z odrobiną gruszki. Podstawą zapachu jest miód i paczula, które uzupełnione są jaśminem i właśnie gruszką.
Moschino, I Love Love
Zapach jest trochę jak ta odjechana i odjazdowa butelka - cytrusowy i energetyzujący. Mogę go określić naprawdę wieloma rzeczownikami, które przychodzą mi na myśl, gdy go czuję - radość, młodość, optymizm, zabawa, kreatywność. Dla mnie ta nuta cytrusowa jest bardzo wyraźna i zdecydowanie przeważa, ale znajdziemy tu też kwiaty - różę i konwalię - oraz cynamon, który dodaje tutaj coś gorzkiego dla równowagi.
Calvin Klein, In2U Fo Her
Ten zapach kupiłam razem z Moschino na zeszłorocznej dużej promocji w Rossmannie. Chciałam odejść trochę od tych słodkich zapachów, żeby od nich odpocząć. Zapach określiłabym jako uniwersalny, z męską nutą, dla chłopczycy. Używam go dosyć rzadko, bo po dłuższym użytkowaniu jednak do mnie nie przemawia, nie ma w sobie nic wyjątkowego, nudzi mnie. Najbardziej pasuje mi do tenisówek i sportowego luzu. Kompozycja jest dosyć skomplikowana - ma w sobie bergamotkę, grejpfrut, liść porzeczki, orchideę, kaktus, bursztyn, cedr i wanilię.
Prouve, nr 51
To zapach marki, której nie znam, a miałam go okazję kiedyś dostać - myślałam, że nie trafi w mój gust, ale miło mnie zaskoczył. Pewnie zrozumiecie dlaczego, kiedy przeczytacie, że składa się na niego czarna porzeczka, bergamotka, jaśmin, konwalia, cedr, piżmo, wanilia i drzewo sandałowe. Powtarzają się tu składniki z zapachów, które wybieram, prawda? :) Zapach jest bardzo ciekawy i wielowymiarowy. Na początku świeży i kwiatowy, następnie przechodzi w ciepłe, słodkie stadium wanilii, by na końcu poczuć nutkę owocu porzeczki. Perfumy będą świetne na letni wieczór albo na sezon jesienny.
Federrico Mahora, nr 173
Te perfumy wybrałam sama na See Bloggers chyba trzy lata temu i najwidoczniej od tego czasu zmienił mi się gust, bo wtedy mi się podobały, a teraz coś mnie w nich drażni. Są intensywne, agresywne i mdlące. To taka słodycz, która już nie jest urzekająca i kobieca, tylko czegoś jest tutaj za dużo. Producent pisze o zapachu, że jest hipnotyzujący i oniryczny - i faktycznie coś w tym jest. Znajdziemy tu wanilię i piżmo (które często wybieram), a do tego mech, gorzkie migdały i drzewo jacaranda.
Czy macie w swojej kolekcji któryś z tych zapachów?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeśli spodobał Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, co będzie motywować mnie do dalszej pracy!
Nie reklamuj się - staram się zaglądać do wszystkich, którzy komentują moje posty.
Serdecznie zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami na poruszane przeze mnie tematy :)