Na pewno wiele z Was robi zakupy w Biedronce, więc kiedy zobaczyłam, że są w niej dostępne maski w płacie, pomyślałam, że mogą Was one zainteresować i warto poddać je testowi, bo być może zastanawiacie się nad kupnem. Szczególnie, że mam już duże doświadczenie w tym temacie, ale wiecie o tym, jeśli śledzicie mnie na bieżąco.
Maski, jak na ten typ produktu, mają przystępną cenę - ok. 5 zł - oraz oczywiście świetną dostępność. Zwierzakowy print ewidentnie jest kopią znanych masek ze Skin79 (które również miałam okazję testować) - dostępne są cztery wersje: owca, lisek, świnka i sówka. Muszę przyznać, że maski bardzo dobrze dopasowują się do twarzy, otwory na oczy i usta są w odpowiednim miejscu - tutaj do ideału w zasadzie brakuje tylko przecięcia na policzkach. Płat doskonale przylega do twarzy, więc sprawdzi się u aktywnych, którzy niekoniecznie przepadają za leżeniem plackiem z maseczką na twarzy :)
Wszystkie wersje mają bardzo ładny i nienachalny, kwiatowy zapach. Są nieźle nasączone esencją, ale myślę, że mogę je nazwać jednymi z bardziej "suchych", jakie stosowałam.
Detoxowa Świnka Balbinka
Nadruk tej maseczki podoba mi się najbardziej z tego niewielkiego zoo. Zadaniem tego produktu jest regeneracja oraz wygładzenie i wyrównanie kolorytu, które mamy osiągnąć dzięki ekstraktowi z zielonej herbaty i kwasom AHA. To od tej wersji zaczęłam swój test i bardzo zaskoczyło mnie, że odczuwałam niekomfortowe szczypanie, a po zdjęciu tkaniny skóra była ściągnięta. Zauważalny był efekt rozjaśnienia, ale niestety kolejnego dnia czekał na mnie wysyp niedoskonałości.
Nawilżająca Czarna Owca
Przy tej masce również bardzo odczuwalne było mrowienie, ale także przyjemny chłód podczas nakładania. Po zabiegu pozostała bardzo lepka warstwa, cera była delikatnie rozświetlona i trochę nawilżona, ale nie bardziej niż robi to przeciętny krem. Następnego dnia skóra miała ładniejszy koloryt i zauważyłam mniejszą produkcję sebum. Producent obiecuje na opakowaniu zredukowanie podrażnień i natychmiastowy efekt nawilżenia dzięki zawartości ekstraktu z zielonej algi i roślinnego hydrokompleksu.
Oczyszczający Lisek Chytrusek
Dzięki destylatowi z oczaru wirginijskiego i wodzie kokosowej lisek ma pozostawiać cerę oczyszczoną i promienną. Tutaj również odczuwalne było szczypanie podczas zabiegu, a efekt był niezbyt zauważalny - cera trochę rozjaśniona i niestety delikatnie ściągnięta.
Regenerująca Sówka Łamigłówka
Sówka chyba przypadła mi do gustu najbardziej. Ekstrakt z pomarańczy i olej Monoi mają stymulować skórę do regeneracji, odświeżyć ją i przyspieszać gojenie uszkodzeń. Wspomniany wcześniej efekt mrowienia czy ściągnięcia przy tej wersji był najmniej odczuwalny. Skóra po zdjęciu była rozjaśniona, zaczerwienienia i stany zapalne mniejsze. Następnego dnia skóra była w odrobinę lepszej kondycji, ale nie jest to efekt, który zapadłby mi w pamięci.
Podsumowując, maski na tkaninie z Biedronki okazały się niestety przeciętniakami. Bardzo nie podobało mi się nieprzyjemne mrowienie podczas aplikacji. Nie czułam, że daje mojej skórze coś dobrego, że jest ona wypielęgnowana i ukojona. Żeby dostrzec jakikolwiek efekt trzeba było się naprawdę mocno przyjrzeć i spróbować znaleźć plusy w tych maskach. Czy warto je kupić? Według mnie niestety nie są godne uwagi.
Testowałyście zwierzakowe maski w płacie z Biedronki?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeśli spodobał Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, co będzie motywować mnie do dalszej pracy!
Nie reklamuj się - staram się zaglądać do wszystkich, którzy komentują moje posty.
Serdecznie zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami na poruszane przeze mnie tematy :)