Myślę, że dla wielu kobiet róż nie jest koniecznością w makijażu, ja natomiast jestem ich fanką. Posiadam zarówno róże pojedyncze, jak i palety, ale ostatnio ciągle używam tylko jednej z nich - L'Oreal Infaillible, którą kiedyś dostałam w prezencie od koleżanki.
Jedna, dosyć poręczna paleta zawiera w sobie aż 5 odcieni - mniej więcej wielkości przeciętnego cienia do powiek, ale uwierzcie mi, że są one bardzo wydajne. Wiecie co jest najciekawsze? Że cała paleta pachnie jak... landrynki! Zapach jest słodki, cukierkowy, ale nie drażni, wręcz umila użytkowanie.
Jak na róże w kamieniu, konsystencja jest całkiem "kremowa", co powoduje, że bardzo przyjemnie się je aplikuje. Poszczególne odcienie różnią się odrobinę wykończeniem i pigmentacją. Jeśli chodzi o trwałość, to nie mam do niej zastrzeżeń, ale bardzo wiele zależy oczywiście od użytego podkładu. Na fluidach matujących róże są wyraźniejsze i zdecydowanie dłużej się utrzymują.
Najrzadziej używam najjaśniejszych odcieni, czyli Ballet Me oraz Peony Rose. Pomimo że na swatchach wydaje się, że odcień różany jest ciemniejszy, to u mnie w rzeczywistości na policzku lepiej jest widoczny Ballet Me, ma on też bardziej satynowe wykończenie i troszkę brokatowych drobinek. To kolory w chłodnym tonie, przeznaczone raczej dla bladolicych.
Despinkable Me to brzoskwinia z drobinami, która na policzkach uzyskuje różowy podton. Absolutnie nie wygląda jak bronzer czy nie jest pomarańczowa. Według mnie to bardzo neutralny odcień, który będzie pasować do wielu osób.
Fuchsia Afterhours to najbardziej napigmentowany róż z całej gromadki, o najbardziej matowym wykończeniu. Przy aplikacji trzeba być naprawdę ostrożnym i warto tutaj używać dobrego, puchatego pędzla, który ładnie ten odcień rozprowadzi. Pomimo takiego napigmentowania nigdy nie zdarzyło mi się zrobić nim sobie jakichkolwiek plam. To faktycznie odcień, który ma w sobie domieszkę fuksji.
Flamingo Dance to mój ulubiony róż - jest zdecydowanie inny od pozostałych, bo ma rozświetlające wykończenie, które jednak nie wygląda tandetnie. Dzięki niemu policzki wyglądają na świeże i zdrowe. Ma ceglaste, ciepłe nuty, ale absolutnie nie daje on efektu, jaki moglibyśmy uzyskać na mrozie czy po spożyciu napojów z procentem ;)
Według mnie to naprawdę świetna paleta drogeryjnych róży, które są uniwersalne, bo znajdziemy tu kilka odcieni o różnorodnych wykończeniach, przyjemnych w aplikacji. Stworzymy tu lekki efekt różanych policzków, jak i coś mocniejszego, np. do czerwonej szminki na wieczór. Z tego, co widziałam, w Internecie paletę można kupić nawet za 20 zł, ale jest ona już coraz trudniej dostępna.
Używacie palet z różami czy kupujecie każdy odcień osobno?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze! Jeśli spodobał Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, co będzie motywować mnie do dalszej pracy!
Nie reklamuj się - staram się zaglądać do wszystkich, którzy komentują moje posty.
Serdecznie zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami na poruszane przeze mnie tematy :)